Około 17 km na południe za Dubrovnikiem leży urokliwe miasteczko Cavtat położone na kilku półwyspach, co stwarza dogodne warunki do morskich wycieczek ze względu na malowniczość linii brzegowej. Mało kto wie, ale właśnie mieszkańcy Cavtatu dali początek Dubrovnikowi, kiedy w VII w. najazd Awarów i Słowian doprowadził do zrównania tej miejscowości z ziemią, a ludność musiała schronić się na wysepce Lave.

Dziś Cavtat oferuje turystom sieć hoteli świadczących usługi na najwyższym światowym poziomie i prywatne apartamenty. Naliczyłam też około 10 campingów. Plaża miejska po drugiej stronie głównego nadbrzeża jest skalista, a dno nieciekawe. Spędziłam tam trochę czasu, ale zdecydowanie wolę tę w Orasacu. Zanim dojedziemy do Cavtatu trzeba trochę wspiąć się w górę, ale widoki z przydrożnych parkingów rekompensują jazdę w prażącym słońcu.

Miasteczko pomimo bogatej historii nie obfituje w liczne zabytki. W zamian może zaoferować to, co istotne dla aktywnego wypoczynku nad wodą. Można wybrać fish-picnic z wyprawą na Wyspy Elafickie, loty widokowe czy profesjonalnie ponurkować. Ja wybrałam wycieczkę statkiem klasy glass-boat po okolicznych zatokach i pobliskich wysepkach. Wprawdzie niewiele da się zobaczyć pod wodą przez szklane blaty stołów, ale dla wspaniałych morskich krajobrazów warto spędzić te dwie godziny na morzu i pobyć przez chwilę z surową przyrodą. Z morza doskonale widać wzgórza okalające Dubrovnik, a dzikie skały o które niemal ociera się burta łodzi robią niemałe wrażenie.

Decydując się na tę wycieczkę musicie się przygotować także na potworne kontrasty i chwile przygnębienia wywołane widocznymi ciągle śladami ostatniej wojny na Bałkanach. Opuszczone ruiny wspaniałych niegdyś kurortów, podziurawione pociskami artylerii i broni maszynowej. Tuż obok wspaniałych pensjonatów stoją zburzone i opuszczone domostwa, a na plażach po prostu opalają się ludzie. Robi to trudne do opisania i niesamowite wrażenie.

Wyjeżdżając z Cavtatu drogą równoległą do magistrali i prowadzącą w kierunku Molunatu, warto skręcić obok osady Popovici w prawo w stronę morza. Tu rozpoczyna się ścieżka turystyczna Konavoske Stijene prowadząca w kierunku wspaniałych klifów osiągających miejscami wysokość 200 m. Tej atrakcji nie zdążyłam zobaczyć, a więc możecie być pierwsi.

Od czasu pierwszego wyjazdu miałam wielką ochotę spróbować regionalnej kuchni i wyczytałam, że właśnie w rejonie Cavtatu jest kilka ciekawych restauracji. Jedną z reklamowanych był Konavoski Komin we wsi Velji Do, położonej w górach nad magistralą. Widoki rzeczywiście wspaniałe, również usytuowanie i zabudowa obiektu. Byliśmy prawie oczarowani dopóki nie zajrzeliśmy do menu i cennika. Można było naprawdę zamówić wszystko, nawet żabie udka zapiekane w specjalnie przygotowanym cieście – przeciętna cena obiadu 300 kn. To na trzy osoby z popiciem ponad 1000. Upały znoszę dobrze i aż tak bardzo w głowie mi nie namieszały. Kto ma jednak ochotę na kulinarne szaleństwo – polecam.