Skojarzenia i rzeczywistość  Święte krowy i głód to chyba najczęstsze skojarzenia, jakie nasuwają nam Indie. Taj Mahal, jazda na słoniach, zaklinacze węży i kobiety z rytualną kropką na czole. Wreszcie korzenie, jak dawniej powszechnie nazywano przyprawy. To dla nich Kolumb szukał drogi do Indii i to za jego sprawą Indianie w Indiach nie mieszkają. W wieku powszechnej informatyzacji ciągle niewiele wiemy o tym kraju, a Indie są dla nas tak samo odległe, co egzotyczne. Za każdym z potocznych skojarzeń kryją się nasze bardzo indywidualne wyobrażenia, które może zweryfikować dopiero zderzenie z rzeczywistością. Przed wyjazdem starałam się zebrać jak najwięcej przydatnych informacji, dotknąć nieco historii tego wielkiego kraju, a przede wszystkim regionów i miejsc, które znajdą się na mojej trasie. Pomimo tych przygotowań nie o wszystkim wiedziałam, a spotkanie z prawdą potrafiło zdziwić i zaskoczyć. Na nowo musiałam też spojrzeć na historię i właściwie ułożyć chronologię zdarzeń, które rozegrały się na tle tych wspaniałych, monumentalnych zabytków, jakie zobaczyłam z bliska. Nie licząc tygodnia odpoczynku na plażach Goa, który także wniósł wiele wartości poznawczych miałam siedem dni by odkryć i zrozumieć ten kraj, a tak naprawdę zrobić pierwszy krok na tej drodze. Moja zaczęła się w Delhi i wiodła przez najciekawsze zakątki Uttar Pradesz i Radżastanu. Na początek zacznijmy od tego, co turysta odwiedzający Indie wiedzieć powinien.

Zdrowie i higiena
Przy wyjeździe do Indii w zasadzie nie są wymagane żadne dodatkowe szczepienia ochronne. Zakładam jednak, że każdy był szczepiony przeciwko wirusowemu zapaleniu wątroby typu A i B. Pomimo zagrożenia malarią w zupełności wystarczy profilaktyka, a więc skuteczne repelenty z dużą zawartością DEET np. Mugga, stosowanie klimatyzacji oraz siatek na oknach i kratkach wentylacyjnych, unikanie spacerów po zapadnięciu zmroku, a przynajmniej dokładne okrywanie ciała.  Jak wszędzie mogą się zdarzyć dolegliwości żołądkowe, a w przypadku imprezy objazdowej trzeba za wszelką cenę tego uniknąć. Wystarczy nie pić  żadnej wody poza butelkowaną wodą mineralną, unikać spożywania napojów z lodem niewiadomego pochodzenia i pod żadnym pozorem nie kupować żywności pochodzącej od ulicznych sprzedawców. Profilaktycznie warto zacząć dzień od śniadania z jajkiem, które jest pierwszym i podstawowym środkiem leczniczym i zapobiegającym problemom żołądkowym. Na wszelki wypadek miejmy jednak w apteczce środki przeciw biegunce i Nifuroksazyd. Zdecydowanie częściej myjmy ręce w wodzie z mydłem, a w podróży stosujmy chusteczki ze środkiem dezynfekcyjnym. Zdecydowanie unikajmy bezpośrednich kontaktów z kastą nietykalnych, a zwłaszcza ich dziećmi, które żebrzą na dworcach, parkingach i przy głównych ciągach handlowych. Zawsze miejmy przy sobie chusteczki higieniczne, które okażą się niezbędne w rzadko spotykanych toaletach, gdzie znajdziecie tylko urządzenia spłukujące. Hindusi nie używają papieru toaletowego i pod tym względem uważają nas za brudasów. To jednak nie przeszkadza by uznać Indie za najbrudniejszy kraj, jaki dotąd odwiedziłam. Będą Was szokować sterty śmieci zalegających ulice, których nikt nie sprząta, może z wyjątkiem centrum Nowego Delhi.

Bezpieczeństwo
Indie są krajem bezpiecznym, a ludzie życzliwie nastawieni do turystów. Tak jak oni dla nas tak my dla nich jesteśmy cząstką egzotyki. Chętnie z nami rozmawiają, a nawet proszą o zdjęcie w naszym towarzystwie. Nie oznacza to jednak, że możemy być nieostrożni. Tłok na ulicach, a zwłaszcza na targowiskach i w sklepach sprzyja kradzieżom, a więc dokumentów i pieniędzy pod żadnym pozorem nie trzymajmy w torebkach przewieszonych na ramieniu czy w tylnych kieszeniach spodni. Utrata paszportu to w tym sformalizowanym kraju bardzo poważny problem. W czasie wolnym wybieramy się na spacer lub zakupy przynajmniej kilkuosobową grupą. Unikajmy jednak targowisk masowo odwiedzanych przez muzułmanów, bo mogą ostentacyjnie okazywać swoją wrogość. Miejsca takie powinien nam wskazać przewodnik, ale lepiej samemu o to zapytać. Na ulicach panuje niewyobrażalny ruch i tylko w teorii rządzą nim jakieś przepisy. Każde przejście przez jezdnię wykonujemy na własną odpowiedzialność i ryzyko.

Tradycja i obyczaje
Częścią kulturowego dziedzictwa Indii jest pokój i poszanowanie wzajemnych praw człowieka, a także szczególna gościnność. Jednym z jej przejawów jest tradycyjne powitanie namaskar wymawiane ze złożonymi dłońmi i spuszczoną głową. Trudno tego nie zauważyć i nie odwzajemnić. Może się zdarzyć, że ktoś zwróci się do Was słowem sahib, które w XIX wieku oznaczało szlachcica, a potem przyjęło się jako określenie białego przybysza. Trzeba jednak rozróżniać znaczenie tego słowa zależnie od okoliczności i miejsca, bo równie dobrze może być wyrazem szacunku jak i uszczypliwą drwiną. Najwyższą wartością jest poszanowanie dla starszych członków rodziny, a dotykanie stóp starszych, jako wyraz szacunku, jest pierwszą lekcją obyczajów dla hinduskich dzieci. W Indiach okazywanie sobie uczuć jest jednak nieobyczajnym wybrykiem. Nigdzie nie zobaczycie pary obejmującej się, a nawet trzymającej za ręce na ulicy. Dlatego unikajmy takich zachowań, a zwłaszcza w miejscach kultu religijnego, bo to przejaw lekceważenia tego miejsca. Nie wchodźmy tam z odkrytymi nogami czy ramionami. Oczywiście nie ma mowy o wchodzeniu w butach i te należy zostawić na schodach świątyni wręczając kilka rupii pilnującemu obuwia. Dobrze mieć ze sobą płócienne lub wykonane z folii ochraniacze, które założymy na skarpety lub gołe stopy. W Indiach nie toleruje się nagości, a wyjątek mogą stanowić tylko niektóre plaże na Goa.

Zaskoczeniem może być dla Was częsty widok mężczyzn trzymających się za ręce na ulicy i jest to zjawisko normalne, które nie powinno nasuwać żadnych skojarzeń. Tak po prostu chodzą dobrzy koledzy i przyjaciele. Szanujmy ludzi i ich prywatność. Robiąc zdjęcie zapytajmy o zgodę, a być może spotkamy się z propozycją zrobienia wspólnej fotki. W Indiach to zjawisko dość powszechne, a wręcz nagminne przy Bramie Indii w Delhi. W odróżnieniu od krajów arabskich nie wiąże się to z koniecznością żadnej finansowej gratyfikacji. W wielu historycznych miejscach fotografowanie lub filmowanie mogą być zabronione, a niemal wszędzie są płatne. Średnia cena specjalnego biletu waha się od 25 do 450 rupii. Warto się zastanowić czy mając kamerę i aparat zdążycie filmować i robić zdjęcia. Zapytajcie też przewodnika, gdzie użycie danego sprzętu jest zabronione, bo wchodząc z nim będziecie zmuszeni oddać go do depozytu i słono za to zapłacić. Na pewno kamery nie wolno wnosić do ogrodów Taj Mahal. Tradycyjna kropka na czole kobiet to bindi od słowa bindu, czyli kropla. Zwyczajowo powinna być w kolorze czerwonym z proszku sindoor. Dawniej nosiły ją wyłącznie mężatki, ale zwyczaj ten powoli zamiera. Dzisiaj spotkacie krople w różnych kolorach, noszone także przez panny, a bindi staje się bardziej ozdobą niż zwyczajowym wyróżnikiem. Na powitanie w indyjskich hotelach zrobią Wam bindi czasami nie omijając mężczyzn.

Święte krowy to wymyślony przez nas stereotyp i wcale nie są święte. Zgodnie z hinduistyczną religią krowa jest jedną z siedmiu matek człowieka, bo dając mleko jest jego karmicielką. Hindusi starają się im zapewnić ochronę i łagodnie traktować, co wyraża się także w powstrzymaniu od spożywania ich mięsa. Krowy chodzące po ulicach wcale nie są bezpańskie i mają swojego właściciela, któremu dają mleko. W jaki sposób Hindusi rozpoznają i odnajdują swoje zwierzęta to już wyższa szkoła jazdy. Krowy zwykle spotyka się na ulicznych wysypiskach śmieci gdzie zjadają papierowe opakowania zawierające celulozę. Zwyczajowo kobiety i mężczyźni nie noszą bielizny i swoje potrzeby fizjologiczne załatwiają w ustronnych miejscach po prostu na ulicy. Szacuje się, że blisko 70% domowych gospodarstw jest wyposażonych w telefon komórkowy, a tylko 45% ma toaletę. Mężczyźni robią to otwarcie, kobiety z nieśmiałością, zasłaniając twarz rąbkiem sari. Niektórzy zakładają za ucho sznurek, wierząc, że czyni ich to niewidzialnymi. Problem dotyczy mniej więcej połowy hinduskiej populacji liczącej dziś około 1 mld 300mln ludzi. Bezskutecznie próbował walczyć z tym zjawiskiem Mahatma Gandhi, ale dopiero, gdy w ostatnich latach zajęły się nim kobiety, sytuacja zaczęła ulegać poprawie. Jednym z przejawów kobiecego buntu jest hasło hariańskich działaczek „Nie ma toalety nie ma żony”.

Na niektórych domach lub drzwiach możecie zauważyć znak swastyki. Często ozdabiane są nim także ciężarówki, jakie będziecie mijać po drogach. W Indiach jest to symbol słońca i jego życiodajnej energii, jeden z atrybutów boga Ganeshi tworzącego i usuwającego przeszkody. Nie jest winą Hindusów, że ten pradawny znak został powszechnie znienawidzony, zwłaszcza przez nas Europejczyków. Wchodząc do oznaczonego nim domu lub pomieszczenia potraktujcie go jako zaproszenie i formę obietnicy, bo tu z woli gospodarza spotka Was pomyślność i szczęście.

Komunikacja i transport
W Indiach do transportu służy wszystko, jeździ się na wszystkim, bez ograniczeń i z każdą siłą napędową. Może to być riksza rowerowa, a jeszcze częściej motorowa nazywana tuk-tukiem. Zgodnie z przepisami tuk-tuk zabiera trzech pasażerów, a kilkukilometrowa przejażdżka to wydatek rzędu 100 rupii. Z samej ciekawości, ale także w czasie wolnym, w drodze na zakupy i z powrotem na pewno z niej skorzystacie. Jeździłam po Delhi i w Jajpurze i za każdym razem była to jazda przypominająca bardziej szalone wyścigi starych samochodów, w których zwycięża ten, kto zepchnie z drogi więcej konkurentów. Wybierając tuk-tuka starajcie się by wyglądał na nowego. To będzie znak, że jego właściciel zaciągnął na zakup potężny kredyt i z pewnością jeszcze go nie spłacił, a więc zależy mu na klientach. Z takim zawsze wynegocjujecie lepszą cenę. Korzystając z tuk-tuka warto mieć ze sobą wizytówkę hotelu lub innego miejsca, do którego chcecie trafić, albo poprawnie zapisaną nazwę ulicy. Wielu spośród kierowców nie zna angielskiego i dogadać się będzie trudno. Czasami nawet wizytówka będzie tylko połową sukcesu, bo nie wszyscy potrafią czytać, ale to już jego problem i koledzy przełożą mu pisane na mówione. A co jeśli będzie Was czworo i kierowca odmówi? Znajdzie się inny, któremu zależy na kasie, bo te ograniczenia dotyczą tylko nas, turystów. A ilu pasażerów zabiera tuk-tuk, gdy są to miejscowi? – od 10 do 15 w tym także na oczach policji w miastach i na autostradzie. Autobusy, którymi podróżuje się na stopniach, zderzakach i na dachu to zjawisko powszechne. Podróżuje się na przyczepach ciągniętych przez traktory i samochody. Jako siła pociągowa często pojawiają się indyjskie bawoły i wielbłądy.

Na długich trasach na przykład z portu w Mombaju do Delhi niepodzielnie królują ciężarówki. Bajecznie lub odpustowo ozdobione pociągi tych pojazdów skutecznie utrudniają ruch i dlatego pokonanie 250 km zabiera zwykle od 5 do 8 godzin. Według rządowych statystyk na drogach Indii ginie każdego roku około 110 tys. osób i liczba ta jest wypadkową stanu dróg, pojazdów i umiejętności kierowców. Trudno się jednak dziwić skoro wyjeżdżając z drogi podporządkowanej wciska się po prostu klakson i jedzie. Pomimo wszystko nie widziałam tu kolizji, bo w takim przypadku nikt się nie zatrzymuje. Lekkie potrącenie mężczyzny to też nie problem. Pojawia się on w chwili potrącenia kobiety, bo na miejscu pojawia się policja, a gdybyście najechali na krowę to już z pewnością grozi Wam zatrzymanie do decyzji prokuratora i śledztwo.

Najciekawsze są jednak wewnętrzne linie lotnicze i rządzące tu przepisy. O ile dziwi kogoś, po co musimy być na lotnisku na dwie godziny przed odlotem, to w Indiach nawet tyle czasu może nie wystarczyć by wejść do samolotu. Aby dostać się do budynku hali lotniska musimy przejść pierwszą kontrolę realizowaną przez wojsko. Wyobraźcie sobie kolejkę na mniej więcej 500 osób i dwóch żołnierzy oglądających paszporty i polecenia wyjazdu, jakie dodatkowo mają Hindusi. O ile będziecie mieć sprytnego przewodnika może uda mu się załatwić wejście grupowe z ominięciem kolejki. Ale i tak zdarzy się, że kogoś sprawdzą dodatkowo chociażby ze względu na ciemniejszą karnację. Teraz kolejka do kontroli bagażu głównego. Tu w Waszej obecności bagaż będzie skrupulatnie prześwietlony i oby nie było w nim ostrych przedmiotów, noży, a nawet scyzoryków. W bagażu głównym nie można mieć także zapalniczek i zapałek. Jak znajdą, bagaż zostanie cofnięty, a Wy wypadniecie z kolejki. Po przejściu tej próby bagaż zostanie zaplombowany, ale nie pójdzie na taśmę tylko wróci do Was. Dobrze jest mieć małą kłódkę spinającą końce zamka, bo to właśnie ona zostanie szczelnie oklejona banderolą. Zaklejenie zamka cyfrowego może być przyczyną problemów z późniejszym otwarciem. Jeżeli walizka będzie miała więcej schowków na pewno nie okleją wszystkich zamków i w ten sposób już po kontroli przemyciłam tam zapalniczkę. Teraz kolejka do kontroli bagażu podręcznego i jeszcze ostrzejsze zakazy, bo dotyczące płynów.

 W czasie tej godziny na pewno przyda się woda, więc nie warto wyrzucać jej od razu. Każdy podręczny bagaż, pakunek lub torebka powinny mieć swoją przywieszkę, jaką otrzymacie przed kontrolą. Musi się jednak znaleźć na niej pieczątka potwierdzająca kontrolę. Jeżeli funkcjonariusz zapomni jej postawić lub będzie nieczytelna będziecie cofnięci z bramki lub nawet sprzed samolotu. Teraz kontrola pasażerów i prześwietlenie wykrywaczem metalu. Aby nie tracić czasu w kolejnych kolejkach przewodnik zakupi bilety dla całej grupy i odtąd Wasze miejsce w samolocie będzie dziełem przypadku. Być może jedno z Was będzie siedziało z przodu z Hindusami, a drugie bliżej ogona z Japończykami, ale to jeszcze nie problem. Problem będzie wtedy, gdy samolotu wcale nie będzie, bo spóźnienie rzędu dwóch godzin to zjawisko normalne. Po przejściu kolejnej kontroli na bramce czekamy cierpliwie. Jak będzie samolot będą jeszcze dwie kontrole i wreszcie polecimy.

 
Następny ->