Kanchanaburi – Most na rzece Kwai
Opuszczając Ayutthayę przeniesiemy się w czasie do głośnego epizodu z okresu II wojny światowej i działań lądowych w rejonie Pacyfiku. Jedziemy na północny-zachód do prowincji Kanchanaburi na spotkanie z Koleją Śmierci i słynnym mostem na rzece Kwai. Sam most oznaczony numerem 277 był jedynie fragmentem wielkiego przedsięwzięcia i pomimo swojego znaczenia strategicznego niczym szczególnym się nie wsławił. Tak naprawdę świat usłyszał o nim w roku 1957 za sprawą filmowego dramatu wojennego „Most na rzecze Kwai” w reżyserii Dawida Leana. Ten film to klasyka kina, zdobył aż 7 Oskarów, 3 Złote Globy (Golden Globe Awards) i wiele innych nagród. Chociaż jego fabuła i miejsce kręcenia dalekie są od historycznej prawdy to film przywołał wspomnienie o tragicznym losie tysięcy alianckich jeńców wojennych zmuszonych przez Japończyków do realizacji bezprecedensowego przedsięwzięcia. Było nim połączenie linią kolejową Bangkoku i Rangun w Birmie. Długość trasy, jaką trzeba było zbudować między Ban Pong w Tajlandii, a Thanbyuzayat wynosiła 285 mil, czyli około 415 km.

Gdy w lutym 1942 roku Japończycy zaatakowali brytyjską twierdzę w Singapurze i zdobyli ją po 16 dniach ciężkich walk w ich ręce dostało się ponad 80.000 brytyjskich, australijskich i indyjskich jeńców wojennych. Korzystając z sojuszu zawartego z Tajlandią wojska japońskie jeszcze w tym samym roku zaatakowały z jej terenu Birmę znajdującą się pod panowaniem Brytyjskim. Błyskawicznie odnoszone sukcesy skłaniały ku dalszej ekspansji i ataku na Indie. Utrzymanie znacznych sił w Birmie wymagało jednak zapewnienia nieprzerwanych dostaw sprzętu i żołnierzy przez Cieśninę Malakka i Morze Andamańskie, które ciągle znajdowały się pod kontrolą brytyjskiej marynarki wojennej. Koniecznym stało się poszukiwanie nowej drogi i tak zapadła decyzja o wykonaniu niemożliwego – linii kolejowej prowadzącej przez niedostępne obszary porośnięte dżunglą i poprzecinane licznymi rzekami. Podobne zadanie rozważali już na początku XX wieku Brytyjczycy, ale po analizie terenu uznali to zadanie za niewykonalne.

Japończycy mieli jednak istotną przewagę w postaci siły roboczej, którą można było wykorzystać bez względu na konsekwencje i straty. Do budowy linii zatrudniono ogółem 180 tys. azjatyckich robotników i 60 tys. alianckich jeńców, których przewieziono z Singapuru. Tory i podkłady kolejowe zabrano ze zdemontowanych linii na południu półwyspu i z Holenderskich Indii Wschodnich. Prace prowadzono równolegle z dwóch stron. Jak podaje Australian War Memorial pierwszy transport jeńców z więzienia w Changi w Singapurze wyruszył do Birmy drogą morską już 14 maja 1942 roku. Sześć następnych, drogą kolejową do Ban Pong między marcem, a sierpniem 1943. Stąd żołnierze musieli pokonać dystans nawet do 300 km zależnie od docelowego obozu. Sama podróż koleją z Singapuru trwała 5 dni. Obozy znajdowały się w pasie zarażonym cholerą i dengą, które dziesiątkowały wycieńczonych pracą jeńców.

Ogółem szacuje się, że z różnych przyczyn budowa tej linii pochłonęła ponad 100 tys. istnień ludzkich, w tym 90 tys. robotników cywilnych i 12.400 jeńców wojennych. Nieprawdopodobne przedsięwzięcie i tempo pracy doprowadziło do połączenia dwóch odcinków około 18 km na południe od przełęczy Kaeng Khoi Tha w Kanchanaburi już 17 października 1943 roku. Nie można wykluczyć, że w morzu przelanej krwi i w obliczu spektakularnych działań wojennych na Pacyfiku epizod ten gdzieś by zaginął. To, że pozostał w pamięci na zawsze jest poniekąd zasługą wspomnianego filmu, a most i fragmenty linii kolejowej odwiedzają dziś tysiące turystów. 

Tak naprawdę most, wokół którego toczy się fabuła filmu, zbudowano na rzece Khwae Noi (Małym Dopływie) rzeki Mae Klong. Słowo Khwae ulegało jednak zniekształceniu w skrzeczących głośnikach i było częściej odbierane jako Kwai. Tak pojawiła się angielskojęzyczna nazwa fonetyczna, która nie ma nic wspólnego z rzeczywistością, bo po tajsku kwai to bawół. Tajowie nie obrażają się za to, co najwyżej uśmiechają. Oddając jednocześnie hołd poległym żołnierzom zapisują nazwę tego miejsca na wszystkich drogowskazach jako Kwai. Pierwszy drewniany most nad Khwae ukończono jeszcze w lutym 1943 roku, a w czerwcu 1943 roku powstał most żelazny, który zachował się do dziś. Niektóre źródła datują jego ukończenie na kwiecień. Oba mosty zostały zbombardowane 13 lutego 1945 r. przez lotnictwo Royal Air Force i wymagały remontu, który trwał do kwietnia. Gdy już przywrócono ruch na moście drewnianym w dniu 3 kwietnia został ponownie zbombardowany tym razem przez samoloty amerykańskie. Kolejny remont zakończył się oddaniem do użytku obu mostów pod koniec maja. Ich żywot ostatecznie przerwał drugi nalot RAF 24 czerwca i kolej została wyłączona z eksploatacji do końca wojny.

Po wojnie w drodze reparacji Japończycy naprawili most żelazny jednak oryginalne, łukowate przęsła, zburzone podczas bombardowania zastąpiono konstrukcjami trapezowymi. Do dnia dzisiejszego utrzymywany jest ruch lokalny na odcinku około 130 km między Ban Pong a Namtok. Dla osób które będą poszukiwać mostu na Google Earth podaję jego dokładną lokalizację: 14°2’26.81″N 99°30’13.07″E.

Kanchanaburi – Wiadukt w Wang Po
Poza słynnym mostem mieliśmy także okazję zobaczyć następnego dnia niewielki odcinek linii biegnącej w okolicach Wang Po. Dopiero tutaj, przy skalnym urwisku mogliśmy ocenić karkołomność tego przedsięwzięcia i samej konstrukcji. Na pierwszy rzut oka wybudowany tu wiadukt Tham Krasae wydaje się być niesamowitą prowizorką, która powinna zawalić się już pod pierwszym pociągiem. Pomimo, że strach na to patrzeć pociągi nadal tędy kursują. Niestety nie pokażę Wam tego na zdjęciach, bo spacerowałam po wiadukcie dobre pół godziny przed przyjazdem składu, a potem dałam się skusić atrakcjom miejscowego targu. Dokładna lokalizacja wiaduktu to: 14° 6’13.67″N 99°10’3.62″E.

Kupiłam tu między innymi doskonały specyfik o nazwie Shwe Pyi Nann, który tajskie dziewczyny stosują regularnie. Jego głównym składnikiem jest naturalna, zmielona kora drzewa Thanakha doskonale działająca na skórę jako środek oczyszczający, zapobiegający zmarszczkom, usuwający i gojący wszelkie wypryski skórne. Tuż obok wiaduktu znajduje się skalna świątynia Wat Ban Tham, fantastycznie położona w naturalnej jaskini. Niestety zabrakło mi informacji o niej i nie zabrałam lampy z autokaru, a bez tego raczej nie zrobicie dobrych zdjęć. Tym wybiegiem do Wang Po zatraciłam nieco chronologię wydarzeń, ale chciałam połączyć informację o Kolei Śmierci i związanych z nią miejscach. Na kolejnej stronie wrócimy do dnia poprzedniego, który zakończyliśmy w hotelu nad brzegiem Mae Klong. Można się tam dostać wyłącznie łodziami.