Mając odrobinę ogólnej wiedzy o Etiopii możemy ruszać w trasę. O ile nie zmieni się program i godziny wylotów będzie to jeden z najtrudniejszych dni na trasie. Późne lądowanie, skomplikowana procedura wizowa na lotnisku, dojazd do hotelu i zakwaterowanie sprawiły, że trafiliśmy do pokoju dobrze po północy. Po przygotowaniu na następny dzień i toalecie możemy wreszcie położyć się spać. Jest już po pierwszej, a pobudkę ustawiamy na czwartą.
Hotel Bata został zbudowany z rozmachem ale afrykańska dokładność wykończenia rzuca się w oczy. Nie lepiej jest z obsługą. Nie spodziewajcie się klimatyzacji, działającej lodówki czy wystarczającej liczby ręczników. Najciekawszy jest aneks kuchenny z kuchenką gazową do której nigdy nie doprowadzono instalacji i elektrycznym okapem, którego nie ma do czego podłączyć.
Po szybkim śniadaniu czyli bułce z dżemem, na długo przed wschodem słońca ruszamy w kierunku Debre Markos i Bahir Dar. Zgodnie z programem powinniśmy zatrzymać się na noc w Debre Markos. Fatalne hotele i problem z realizacją programu w kolejnych dniach już dawno wymusił praktyczną zmianę. W ten sposób nasza dzisiejsza trasa wydłuży się i do Bahir Dar musimy pokonać łącznie ponad 550 km. W warunkach etiopskich dróg i organizacji ruchu spędzimy w autokarze ponad 12 godzin.
Debre Libanos Monastery
To pierwsze miejsce jakie odwiedzimy na trasie. W 1284 roku Tekle Haymanot założył tu klasztor Debre Atsbo, przemianowany w XV wieku na Debre Libanos. Tekle Haymanot urodził się w Zorare około 1215 roku. Był etiopskim mnichem i pustelnikiem. Jego ojciec kapłan Tsega Zeaba przekazał mu wczesne nauczanie religijne, a później został wyświęcony na kapłana przez egipskiego biskupa Cyryla. W wieku 30 lat wyruszył na północ by szukać dalszej edukacji religijnej i przez Katata, Damot i Amharę trafił do klasztoru założonego przez Iyasa Mo’a na wyspie na jeziorze Hayq. Tam studiował u opata przez dziewięć lat, a potem udał się do Tigray, odwiedził Axum i przez pewien czas przebywał w klasztorze Debre Damo, gdzie uczył się u opata Yohannesa. Przyciągnął do siebie sporą grupę wyznawców i wraz z nimi wrócił do Shewa. Tekle Haimanot był tym, który w decydujący sposób wpłynął na przywrócenie Dynastii Salomonów w 1270 r. Zmarł w roku 1313 i został pierwotnie pochowany w jaskini, w której medytował jako pustelnik. Mniej więcej 60 lat później jego zwłoki przeniesiono do Debre Libanos. Dziś jest podobno jedynym etiopskim świętym celebrowanym oficjalnie w obcych kościołach w tym Koptyjskim, Etiopskim i Erytrejskim Kościele Prawosławnym oraz w ich katolickich odpowiednikach. Jego święto przypada 17 sierpnia, a 24 dzień każdego miesiąca w kalendarzu etiopskim jest poświęcony Tekle Haymanotowi.
Do dziś z jego klasztoru nic nie pozostało. W roku 1531 został spalony podczas najazdu armii Ahmeda ibn Ibrahima al-Ghazi, który w latach 1529-1543 podbił prawie trzy czwarte Abisynii i podporządkował ją somalijskiemu sułtanatowi Adalu. Podczas tej wojny Ahmed był pionierem w użyciu armat dostarczonych przez Imperium Osmańskie, które zostały wykorzystane przeciwko siłom Salomona i jego portugalskim sojusznikom pod dowództwem Cristóvão da Gamy – syna wielkiego podróżnika.
Był to pierwszy i chyba jedyny przypadek w historii gdy Etiopia zwróciła się o pomoc militarną w walce z muzułmańskimi najeźdźcami. Siły portugalskie były wprawdzie niewielkie ale ich obecność zjednoczyła kraj i poderwała do walki zakończonej zwycięstwem. W wojnie poległ Ahmed al-Ghazi po czym jego wojska wycofały się. Nieco później, w wyniku odniesionych ran, zmarł także Cristóvão da Gama.
Podczas inwazji włoskiej 19 lutego 1937 roku doszło do nieudanego zamachu na życie gubernatora Rodolfo Graziani. Przekonany, że mnisi i nowicjusze klasztoru byli zaangażowani w ten atak, nie czekając na wyniki dochodzenia, 21 maja tego roku rozkazał zamordować wszystkich mieszkańców. W masakrze zginęło 297 mnichów i 23 świeckich.
Gdy późniejszy cesarz Etiopii Haile Selassie został gubernatorem dystryktu Selale zainteresował się historią Debre Libanos i zlecił jego rekonstrukcję. To co widzimy dzisiaj jest budowlą pochodzącą z 1961 roku. Podobno mnisi nie byli zadowoleni z takiej decyzji, ale cesarz postawił na swoim bo zgodnie z przepowiednią odbudowa klasztoru miała mu zapewnić długie panowanie.
Debre Libanos ma jedno z najciekawszych muzeów kościelnych w Etiopii. Oprócz zwykłych przedmiotów kościelnych są tu włoskie pistolety, gigantyczne garnki, korony dawnych cesarzy i ich żon oraz instrumenty muzyczne. Niestety obowiązuje tu całkowity zakaz fotografowania.
Debre Libanos pozostaje od samego początku najbardziej prestiżowym ze wszystkich klasztorów, a także największym pod względem liczby mnichów. Jest ich około 500, nie licząc pewnej liczby pustelników żyjących w jaskiniach i młodych studentów z innych klasztorów, którzy udają się tam, aby ukończyć studia.
Kanion Nilu Błękitnego
Z Debre Libanos pojedziemy dalej na północ by nacieszyć oczy wspaniałymi widokami na kanion Nilu Błękitnego czyli rzekę Gǝlgäl Abbay. Nil Błękitny wypływa z Jeziora Tana, które zobaczymy następnego dnia. Zatacza łuk w kierunku południowym by ostatecznie skierować się na północ w stronę Sudanu. W okolicach miejscowości Chartum w Sudanie, po przebyciu 1780 km połączy się z wodami Nilu Białego. Znaczenie tej rzeki dla Etiopii, ale także Sudanu i Egiptu jest olbrzymie. Ponad 70% wód dostarczanych przez dopływy Nilu pochodzi właśnie z Nilu Błękitnego. Dlatego decyzja podjęta w roku 2011 przez rząd Etiopii o budowie Wielkiej Tamy Etiopskiego Odrodzenia wzbudziła poważne obawy innych krajów i o mało nie doprowadziła do wojny. Tama powstająca około 15 km na wschód od granicy z Sudanem po ukończeniu będzie największą hydroelektrownią w Afryce dającą 6450 MW, a także siódmą co do wielkości na świecie.
Problem to jednak nie sama elektrownia, która zabezpieczyłaby potrzeby energetyczne całej Etiopii i mogła dostarczyć energii sąsiednim krajom. Źródłem konfliktu jest konieczność napełnienia potężnego zbiornika wodnego planowane wstępnie na okres od 5 do 15 lat. W okresie największego nasilenia sporu Etiopia zagroziła, że może go napełnić nawet w trzy lata co doprowadziłoby do ruiny egipskie rolnictwo. Rząd Egiptu przyznał, że rozważał wówczas wysłanie oddziału dywersyjnego celem wysadzenia tamy. Obecnie mówi się o 7 latach co także nie zadowala Sudanu i Egiptu. W mediacje włączył się Bank Światowy i rząd Stanów Zjednoczonych, ale na kolejne spotkanie stron w Waszyngtonie delegacja etiopska nie przybyła. Jej postawę potępiła także Unia Afrykańska, której siedzibą jest Addis Abeba. Etiopia zdecydowała się rozpocząć napełnianie w lipcu tego roku i jak konflikt się zakończy naprawdę nie wiadomo.
Na dalszym odcinku trasy dostrzegamy w dole sylwetki dwóch mostów. Będziemy zjeżdżać w dół i tym wantowym pokonamy rzekę. Powstał on w ramach oficjalnej japońskiej pomocy rozwojowej dla Etiopii. Zbudowała go firma Kajima Corporation kosztem 14 milionów dolarów. Most został otwarty przez premiera Melesa Zenawi w przeddzień Nowego Roku przypadającego w Etiopii w środę, 10 września 2008 roku.
Stary most miał już 60 lat i nie spełniał warunków bezpieczeństwa dla ciężkiego transportu drogowego. Został wybudowany przez Włochów w ramach rekompensaty za szkody wojenne, które spowodowali podczas okupacji Etiopii w latach 30. XX wieku.
Stąd już bezpośrednio pojedziemy do Bahir Dar. Będzie jeszcze krótki postój dla głodnych ale jesteśmy dopiero w połowie drogi. Pierwszy posiłek w Etiopii będzie okazją spotkania z tradycyjnym daniem jakim jest ynjera. To placek zbożowy wypiekany na blasze lub płycie z mąki trawy zbożowej teff na bardzo silnym zakwasie. Po upieczeniu ma szaro-brunatny kolor i konsystencję wilgotnej gąbki o grubości około 5 mm. Wygląd raczej nie zachęca do jedzenia ale spróbowałam. W końcu to potrawa narodowa. Jej smak można porównać do chleba razowego którego gorzkość i kwasowość kilkakrotnie wzmocniono. Ynjerę podaje się o każdej porze dnia z różnymi sosami i sałatkami. Je się ją za pomocą rąk odrywając kawałek którym nabiera się dodatki. Ciekawe doświadczenie ale nie dla wszystkich. Ostrzegano nas, że dla żołądka nie przyzwyczajonego do tej potrawy może powodować problemy, których w trasie lepiej byłoby uniknąć.
Na kolejnej stronie będzie więcej spotkania z przyrodą. Zobaczymy drugi co do wielkości wodospad Afryki i olbrzymie Jezioro Tana powszechnie uznawane za źródło Nilu Błękitnego.