Południowym wybrzeżem do Galle
Dzisiaj przejedziemy południowym wybrzeżem Sri Lanki z Tissamaharama do miejscowości Galle. Mamy do pokonania około 155 km i jedną rzeczą która martwi, jest wyraźne załamanie pogody. Zrobiło bardzo gorąco, parno i niestety deszczowo. W tych stronach nie ma wyraźnej pory suchej, chociaż najmniej opadów występuje od stycznia do marca. Może się zdarzyć przelotny, ulewny deszcz ale zwykle wieczorem. To co obserwujemy od rana jest jednak wyraźną anomalią.

Będziemy jechać przez tereny dotknięte katastrofalnym tsunami w grudniu 2004 roku, a między innymi przez miejscowość Hambantota, gdzie fala zabiła znaczną część jej mieszkańców. Dziś, poza Colombo,  jest to drugie miasto na Sri Lance dysponujące międzynarodowym lotniskiem wybudowanym za sumę ponad 210 mln dolarów i zdolnym przyjąć największy pasażerski samolot świata Airbus A380. Mieszka tu także najliczniejsza na Sri Lance społeczność muzułmańska, z którą spotkamy się także w Galle.

Drugim większym miastem będzie Matara, które jak większość południowego wybrzeża w okresie od XVI do XVIII w. było opanowane przez Portugalczyków, a potem Holendrów. To oni wznosili tu pierwsze murowane forty obronne, które nie oparły się jednak potędze brytyjskiej floty. Dzisiejsza nazwa prawdopodobnie pochodzi od portugalskiej nazwy Maturai nadanej w roku 1672 i oznaczającej wielka fortecę.

W trakcie podróży robimy krótką przerwę obiadową nad samym brzegiem oceanu, a deszcz nie przestaje. Stawia to pod wielkim zapytaniem największą atrakcję na tej trasie, jaką jest spotkanie z cejlońskimi rybakami na palach. Chyba każdy ich widział na reklamowych zdjęciach. Większość jest przekonana, że to jakiś bardzo stary sposób łowienia, który zachował się do dziś i nie spotkamy go nigdzie więcej. Niestety, tylko ostatnia część tego zdania jest prawdziwa. Rybacy na palach pojawili się w okresie II wojny światowej, gdy głód wypędził ludzi z centrum wyspy na wybrzeże. Wydawało się, że ocean potrafi wyżywić wszystkich, ale bardzo szybko w okolicznych zatoczkach po prostu zabrakło miejsca. Poza tym łowienie z brzegu nie było dostatecznie wydajne. Wtedy pojawił się pomysł by wejść z wędką do wody i tak powstali rybacy na palach.

Ten system łowienia utrzymał się aż do tragicznego tsunami w roku 2004, które obróciło w ruinę rybackie wioski. Tysiące ludzi zginęło, a tego co zostało nie opłaciło się odbudowywać. Ocalałych przesiedlono w głąb wyspy odbierając im szansę na utrzymanie się ze swojego zawodu. Zmienił się także kształt linii brzegowej, a zatoczki będące siedliskiem ryb po prostu zniknęły. W pamięci ludzi pozostali jednak rybacy na palach i ich niezbywalne prawo posiadania własnego stanowiska łowieckiego. Dawni rybacy mogli to wykorzystać tylko w jeden sposób zgadzając się na dzierżawę tego prawa innym.
Dzisiejsi rybacy, których spotkać można  w okolicach od Weligamy do Ahangamy to jedynie statyści utrzymujący się z napiwków otrzymywanych od turystów. Sami się przekonacie, że pale stoją samotnie dopóki się nie pojawimy i nie okażemy zainteresowania. Wtedy wyjdą ze swoich szałasów i pozwolą zrobić kilka unikalnych zdjęć. Przedtem jednak trzeba uzgodnić cenę z ich menadżerem. Ta startuje zwykle z poziomu 300 rupii od osoby, ale nasz przewodnik, który spędził tu siedem lat, zamienił te ofertę na 150 rupii od aparatu. No cóż, przykro mi, że zburzyłam być może Wasze wyobrażenia, całą magię i urok tego miejsca, ale sama też musiałam to przeżyć. Dodatkowo liczyłam na urokliwe zdjęcia pełne niesamowitych kolorów, a przez fatalną pogodę i deszcz musiałam się zadowolić równie szarymi jak cała ta historia. Obdarte z magii jakoś do siebie pasują.

Galle
Dzisiejsze Galle to czwarte co do wielkości miasto Sri Lanki liczące około 100 tys. mieszkańców i stolica Prowincji Południowej. Można zaryzykować twierdzenie, że mając 18 szkół, w tym 8 założonych jeszcze w XIX w. miasto jest kolebką nauki. Znajdują się tu także trzy wydziały Uniwersytetu Ruhuna oraz Instytut Technologiczny w Labuduwa. Magnesem przyciągającym turystów nie jest jednak dzień dzisiejszy, a historia miasta. Już w czasach starożytnych Galle było bardzo ważnym portem handlowym, w którym pojawiali się Persowie, Arabowie, Grecy, Rzymianie, a nawet Chińczycy. Według jednej z wersji mógł być także biblijnym portem Tarshish, z którego król Salomon wywoził kość słoniową, kosztowności i egzotyczne pawie.

Współczesna historia miasta zaczyna się w roku 1502, gdy podobno przez pomyłkę dotarła tu niewielka flota portugalskich statków zagubionych podczas burzy. Portugalczycy początkowo woleli jednak Colombo. Powrócili tu dopiero w roku 1589 zaatakowani przez króla Raja Singha I i zbudowali niewielki fort Santa Cruz. Później stopniowo go rozbudowali dodając rząd baszt i umocnień ziemnych. Portugalskie umocnienia nie oparły się jednak Holendrom, którzy w 1640 roku zdobyli miasto po czterech dniach oblężenia. Do roku 1663 rozszerzyli fort o system bastionów i otoczyli miasto murem, wykorzystując do tego kamień rafowy.

Oni również wytyczyli miejskie ulice i zbudowali ciekawy system kanalizacji. W dniu 23 lutego 1796 roku Galle wpadło w ręce Brytyjczyków. Pomimo, że z dawnych umocnień pozostało niewiele, to do dziś w samym mieście doskonale zachowały się budynki portowe ze starą holenderską bramą, będącą kiedyś jedynym punktem dostępu do miasta. Waszą uwagę zwróci z pewnością wieża zegarowa z 1882 r. i biały meczet Al-Khairat z 1904 roku zbudowany na miejscu dawnego kościoła.

Do ciekawszych zabytków należą: dawny Kościół Reformowany z roku 1755, który jest jednym z najstarszych protestanckich kościołów w kraju, a także pierwsza na Cejlonie latarnia morska wybudowana w 1848 roku przez Brytyjczyków. Niestety tę oryginalną zniszczył pożar w roku 1934, a obecna  jest wynikiem odbudowy z roku 1939.

Jako przykład najlepiej zachowanego, ufortyfikowanego miasta zbudowanego przez Europejczyków w Azji południowo-wschodniej Galle zostało wpisane na listę światowego dziedzictwa UNESCO w roku 1988.