Turcja potrafi zaskoczyć nie tylko swoją historią i zmianami, jakie dokonały się w ciągu ostatnich lat, ale także zwyczajami, potocznymi gestami i językiem. Warto więc poznać przed wyjazdem nawet w wielkim skrócie garść tureckich obyczajów. I wcale nie po to, by uniknąć zaskoczenia, ale przede wszystkim by nie zaskakiwać Turków naszym zachowaniem, nie narażać się na śmieszność, a w skrajnych wypadkach nawet niezamierzoną wrogość. Oczywiście Turcja nie jest jednolita i gdy niektóre nasze zachowania nie będą razić na „europejskim” zachodzie, mogą być niemile przyjęte na konserwatywnym wschodzie kraju. Są jednak i takie, które będą co najmniej dziwne i śmieszne niezależnie od położenia.
Przy stole
Jedzenie w Turcji jest czynnością szczególną i wymaga pewnej oprawy. Mahomet zawsze jadł i pił na siedząco, więc Turcy nie spożywają niczego na stojąco. Nam niestety często się zdarza robić to w pośpiechu, a taki widok dla Turka będzie denerwujący.
Ulubionym napojem Turków jest herbata, ale nie taka najgorszego gatunku parzona z torebki, ale liściasta, parzona w czajniku, pod którym zwykle gotuje się woda. Dlatego ten sposób podawania herbaty znajdziecie chyba we wszystkich hotelach. Co ciekawe, Turcy statystycznie wypijają jej więcej niż Anglicy (około 2,5 kg rocznie). Zwyczajowo herbatę pije się w specjalnych szklankach o kształcie tulipana. Podobno lepiej smakuje i bardziej uwydatnia swój aromat. Minusem tego naczynia jest cienkie szkło, dlatego często będzie je zastępować zwykła szklanka, ale tylko tam gdzie posiłki podaje się w formie bufetu. Herbata zamawiana, nawet na stacji benzynowej, podczas krótkiego postoju, będzie serwowana w tulipanie. Z reguły nigdzie nie spotkacie cukru w postaci sypkiej, może z wyjątkiem restauracji hotelowych nastawionych na zachodniego turystę. Turcy używają wyłącznie cukru w kostkach z bardzo prostego, a dla nas może dziwnego powodu. Otóż Turek nie rozpuszcza cukru w szklance herbaty. Moczy w niej kostkę i wkłada do ust, a potem słodycz w ustach popija gorzkim, mocnym napojem. Słodzących herbatę namawiam na wypróbowanie tego sposobu. Dzwonienie łyżeczką podczas mieszania herbaty w tulipanie nie jest odbierane jako brak etykiety, a swoją drogą wcale nie łatwo to zrobić bezgłośnie w tak wąskim naczyniu.
Po posiłku, gdy pozostanie nam coś między zębami zwyczajowo sięgamy po wykałaczkę. W Turcji ma ona identyczne zastosowanie, ale czynność ta jest traktowana jako intymna, więc należy to robić w taki sposób by nie zwracać uwagi innych. Natomiast, jeśli w trakcie posiłku zajdzie potrzeba osuszenia nosa, absolutnie nie wolno tego robić przy stole. Będzie to traktowane jako wyjątkowy nietakt, a zatem należy wstać od stołu i wyjść z jadalni.
Na ulicy, w sklepie i w meczecie
Niemile widziane jest okazywanie sobie uczuć na ulicy, a na pary obejmujące się czy całujące publicznie Turcy patrzą z niesmakiem. Im dalej na wschód tym z większą ostrożnością powinniśmy podchodzić do naszego ubioru. Nigdy nie spotkacie tu Turka w krótkich spodniach, a odkryte ramiona u kobiety tylko u bardzo młodych dziewcząt i to wyjątkowo. Wchodząc do sklepu, idąc ruchliwą ciasną ulicą mężczyzna nieznacznie powinien wyprzedzać swoją partnerkę. To na nim spoczywa obowiązek wypatrywania niebezpieczeństwa i torowania drogi. Szarmanccy Europejczycy, puszczający w wejściu kobietę przodem, są postrzegani jako tchórze, bo chowają się przed ewentualnym niebezpieczeństwem za plecami kobiety. Kobieta wchodząca z Turkiem do sklepu nie ma prawa płacić za siebie w jego obecności. Na turystów patrzy się nieco inaczej, ale nawet, jeśli lubicie „trzymać rękę na kasie”, oddajcie czynność płacenia w ręce swojego partnera. Kobieta w towarzystwie mężczyzny nie powinna także targować się ze sprzedawcą. Jest to bardzo źle widziane i jeśli facet nie ma akurat nastroju do targowania lepiej zostawić go przed sklepem na ulicy.
Niegrzeczne i niemile widziane jest fotografowanie tradycyjnie ubranych muzułmanek i można spotkać się z niemiłą reakcją głowy rodziny. Jak chyba wszędzie lepiej tego unikać lub zapytać o zgodę, albo robić to w sposób zupełnie przypadkowy np. robiąc zdjęcia swojemu partnerowi.
Spacerując po mieście i oglądając witryny sklepów często będziecie zapraszani do wewnątrz. Nierzadko sprzedawca zaproponuje Wam herbatę, co w Turcji jest wyrazem sympatii i gościnności. Oczywiście sprzedawca liczy, że spędzając w sklepie więcej czasu opuścicie go z jakimś zakupem. Jeżeli zdecydujecie się na wejście i rzeczywiście macie ochotę przynajmniej coś pooglądać, nie odmawiajcie poczęstunku. To jeszcze do niczego nie zobowiązuje, a odmowa jest niegrzecznym gestem, jeśli nie znajduje logicznego uzasadnienia.
Jak w każdym muzułmańskim kraju nie wolno wchodzić do meczetu w butach, a także w stroju odkrywającym ramiona i kolana. W niektórych miejscach mogą oczekiwać także przykrycia głowy przez kobiety. Warto mieć zatem pod ręką co najmniej jeden szal do okrycia. Zamiast boso lub w skarpetkach można chodzić w jednorazowych ochraniaczach na stopy.
Podczas postoju lub zwiedzania zechcecie z pewnością skorzystać z toalety. I tu nie dajcie się zaskoczyć. Tureckie toalety chyba najprościej będzie określić jako „kucane”, a przy tym z reguły pozbawione papieru. Te na stacjach benzynowych będą z pewnością o wiele czystsze i zbliżone komfortem do europejskich. Dlatego lepiej korzystać z nich w czasie postoju na trasie niż z publicznych toalet w miastach. Papier lub chusteczki warto zawsze mieć przy sobie chyba, że chcecie skorzystać z toalety dosłownie po turecku. Europejskiego standardu możecie oczekiwać w hotelach i w sąsiedztwie ważniejszych atrakcji turystycznych.
Alkohol w Turcji
Turcja jest krajem świeckim więc z kupnem alkoholu nie powinno być problemu. Wszystko jednak zależy od położenia. Łatwiej będzie na zachodzie i w kurortach turystycznych, o wiele trudniej na wschodzie. Alkohol jest dostępny wyłącznie w sklepach oznaczonych niebieskim logo Efes, ale sęk w tym, że nie wolno go sprzedawać w promieniu 300 m od meczetu. O tym, czy znajdziecie takie miejsce, zdecyduje więc liczba i lokalizacja meczetów. W Turcji obowiązują urzędowe ceny na alkohol, które znajdziecie na korkach i etykietach. Niestety, w przeliczeniu na złotówki okażą się astronomiczne, bo Turcja ma chyba najwyższą akcyzę na świecie. Butelka wódki o pojemności 0,5l kosztuje w przeliczeniu od 50 do 75 PLN. Ta górna półka zarezerwowana jest dla tureckiej Raki, której oczywiście warto spróbować o ile lubicie smak anyżu. Chcąc czasami wypić wieczorem drinka, a jednocześnie uszanować swoją pracę i pieniądze, warto zakupić coś już w Polsce w strefie bezcłowej lotniska.
Nie warto ryzykować
W Turcji obowiązuje zakaz posiadania broni bez zezwolenia, ale nie można też mieć noży sprężynowych i o dłuższych ostrzach od palca serdecznego. Nie oznacza to, że tak jak w Indiach prześwietlą nam bagaż i odbiorą scyzoryk, ale na ulicy lepiej tego nie pokazywać. Natomiast rygorystycznie trzeba podejść do całkowitego zakazu posiadania narkotyków, nawet na potrzeby własne. Wiele odmiennych komentarzy na internetowych forach radzę potraktować z przymrużeniem oka. To oczywiste, że wielu się udało, ale są i tacy, którzy stają się niechlubnymi bohaterami serialu „Koszmarna wyprawa”.
Na całej trasie przez Turcję spotkacie dużo wyraźnie oznakowanych obiektów wojskowych. Nie wolno w ich pobliżu robić zdjęć i zatrzymywać się o ile nie wynika to z sytuacji w ruchu.
Nie wolno wywozić z Turcji przedmiotów o charakterze zabytkowym, których wiek przekracza 100 lat, w tym nawet najmniejszych kawałków starych rzeźb, które łatwo znaleźć w ruinach. Z tego samego powodu lepiej nie zabierać żadnych kamieni, które w razie wątpliwości celnika mogą wymagać oceny specjalisty i utkniecie na lotnisku.
Gesty i słowa
W Turcji dogadać się inaczej jak po turecku jest niezwykle trudno. Czasami jednak trzeba zapytać o drogę lub poszukiwany obiekt. W takiej sytuacji najbezpieczniej będzie, gdy z pytaniem zwróci się kobieta, a jeśli mężczyzna to tylko do mężczyzny.
Może się zdarzyć, że podczas targowania sprzedawca odrobinę wyprowadzi Was z równowagi i z braku argumentów sięgniecie po gesty. Nawet, jeśli w Waszym przekonaniu będą to gesty żartobliwe ich zrozumienie przez Turka może Was poważnie zaskoczyć.
Pod żadnym pozorem nie wolno pokazywać Turkowi gestu naszej „figi z makiem”. W tym kraju to najgorsza obelga traktowana za bardziej wulgarną niż angielskie „fuck you”.
Kobieta nawet w żartach nie powinna pokazywać rozmówcy języka. Gest będący u nas dość często elementem przekomarzania się jest w Turcji traktowany jako zaproszenie do czegoś więcej niż wspólnego spędzenia kilku chwil.
Z kolei mężczyzna musi unikać gestu OK powszechnie stosowanego przez nurków. Tak ułożona dłoń skierowana do innego mężczyzny, a zwłaszcza z palcami zwróconymi w dół, jest sygnałem, że rozmówca ma na niego ochotę.
Ułożenie dłoni jakbyśmy chcieli podnieść szczyptę soli i skierować ją w górę jest pochwałą smacznego dania. Możecie wysłać taki sygnał do kelnera, ale jeśli kucharz Wam go pokaże będzie zachętą do spróbowania. Wcale to nie oznacza, że musicie wziąć tylko odrobinę.
Niegrzeczne u nas, ale chyba jeszcze bardziej w Turcji jest pokazywanie palcem. Palec nie służy tym bardziej do przywoływania kogoś. Gest ten wykonuje się całą dłonią, palcami skierowanymi w dół i może on przypominać przygarnianie odrobiny piasku w naszą stronę – dokładnie tak jak kobiety na górnym wyróżnionym zdjęciu.
Z kolei poprzez dotykanie kantem dłoni w szyję, które nam kojarzy się z piciem alkoholu, w Turcji można zasygnalizować, że nie mamy pieniędzy.
Nasze kręcenie głową, często odruchowo wzmacniające słowo „nie”, Turcy zastępują odchylaniem głowy w tył z delikatnym cmokaniem. Identyczne znaczenie ma samo cmoknięcie, jakie nam zdarza się w trudnych lub irytujących sytuacjach.
Niech wybaczą mi panowie o imieniu Jarosław, ale słowo „jarek” w Turcji jest dość wulgarnym określeniem męskiego narządu płciowego. Lepiej więc nie wołać swojego partnera zdrobniale po imieniu w obecności Turków. A skoro jesteśmy przy imionach to pamiętam jeszcze, że Bogdan może zostać odebrane jako tureckie „boktan” – czyli gówniany, a Dana (od Danuta) to po turecku cielę.
Jedną z najbardziej znienawidzonych nacji są w Turcji Kurdowie. Osoby mające skłonność wtrącania do wypowiedzi słowa „kurde”, zwłaszcza w sytuacjach konfliktowych powinny ugryźć się w język, bo Turek może zrozumieć, że porównujecie go do Kurda, a to jest bardzo obraźliwe.
Najważniejsze dni w życiu
Wędrując po Turcji co najmniej kilkakrotnie będziecie świadkami przejazdu kolorowych korowodów. Pierwszy z nich będzie towarzyszył tureckiej tradycji obrzezania, która dla tamtejszych chłopców jest bardzo uroczystym dniem. Chociaż kojarzymy ją z tradycją żydowską to jednak jest między nimi zasadnicza różnica. W Turcji obrzezaniu poddawani są chłopcy w wieku 8 -12 lat, a w tradycji żydowskiej w bardzo wczesnym dzieciństwie. W swojej oprawie przypomina trochę naszą komunię. Chłopcy dostają prezenty i odświętnie ubrani jadą do meczetu, a późnej na uroczysty obiad do McDonalda lub restauracji. W tureckiej świadomości obrzezanie jest powodem do dumy i poczucia wyższości nad światem zachodnim, gdzie mężczyźni są dziwnie niehigieniczni. Z drugiej strony jest to jednak źródłem ogromnego stresu, który często powraca w zwierzeniach już zupełnie dorosłych facetów.
Drugi korowód to oczywiście tureckie wesele. O samej ceremonii zaślubin, trwającej nawet kilka dni opowiadać nie będę bo w niej nie uczestniczyłam. Samo wesele jest jednak ciekawym wydarzeniem i zupełnie innym niż u nas. Mówi się że to najszybszy sposób osiągania dochodu, bo przyjęcie trwa nie dłużej niż trzy godziny, a zależnie od zamożności rodziny panna młoda może opuścić je cięższa nawet o kilka kilogramów złota. Przynajmniej w miastach i tu gdzie spotkały się nasze drogi nie widziałam obdarowywania nowożeńców tradycyjnymi prezentami. Przyglądałam się trzem takim uroczystościom organizowanym w hotelach na naszej trasie. Skromny poczęstunek, oczywiście bez alkoholu i muzyka zwykle z odtwarzacza wspartego niezłym sprzętem nagłaśniającym. Na jednym z wesel rodziny zasiadały wspólnie przy jednym stole, na drugim oddzielnie kobiety i mężczyźni. Nigdzie jednak nie widziałam wspólnych tańców. Może właśnie dzięki weselom polubiłam rytmiczna turecką muzykę. Gościnność Turków jest tak głęboka, że bez problemu pozwolą Wam wejść i bawić się razem z nimi, W moim przekonaniu to jednak zbyt daleko posunięte przegięcie, bo przynajmniej wypadałoby się zrewanżować młodym jakimś skromnym podarunkiem i podziękowaniem. A może to ja nie zdążyłam do końca przesiąknąć tureckimi zwyczajami? Przekonajcie się sami, ale warto to zobaczyć i wchłonąć przed snem odrobinę prawdziwego tureckiego klimatu.