Po powrocie z Omanu i pod wpływem jego historii postanowiłam pół roku później odwiedzić Zanzibar. Kompletnie zaskoczył mnie fakt, że tą piękną i „czarną” wyspą, gdzieś daleko u wybrzeży Afryki, aż do 1964 roku rządzili Arabowie. Zresztą nie tylko oni. Na przestrzeni wieków panoszyli się tu Portugalczycy i Brytyjczycy chociaż tych akurat mogłam się spodziewać. Dlatego chciałam zobaczyć jak wygląda Zanzibar dzisiaj i jak obecność tych arabskich i europejskich cywilizacji odbiła się na życiu wyspy.
Na tej stronie pokażę trochę zdjęć i zechcę opowiedzieć co Zanzibar ma do zaoferowania. Na koniec przekażę kilka sprawdzonych porad praktycznych ale najpierw odpowiem na pytanie – skąd wzięli się tu Arabowie?

Logicznie myśląc nie powinnam się dziwić, bo arabscy i perscy kupcy jako jedni z najaktywniejszych w tej części świata dotarli do wybrzeży Afryki już w X i XI wieku. Z biegiem czasu zaczęli tworzyć odrębną społeczność, budować pierwsze meczety, a najbogatsi stawali się nawet właścicielami miast. W ten sposób Zanzibar stał się pośrednią bazą na szlaku handlowym z terenu Wielkich Jezior Afrykańskich na Półwysep Arabski i do Indii.
Układ sił uległ zmianie pod koniec XV w. gdy w roku 1497 Vasco da Gama opłynął południowy przylądek Afryki. Dało to początek kolonialnej ekspansji Portugalii wzdłuż wschodnich wybrzeży kontynentu. Już rok później próbowali zdobyć port w Mombasie chociaż własny ośrodek władzy udało się stworzyć dopiero po roku 1589. W roku 1503 kapitan Ruy Lourenço Ravasco Marques wylądował na Zanzibarze i bez walki przejął kontrolę nad wyspą gdyż miejscowy imam zgodził się złożyć mu hołd w zamian za pokój. Najwyraźniej ta forma umowy odpowiadała Portugalczykom bo nie wybudowali tu żadnego fortu ani nie utrzymywali garnizonu. Mieli tu swoje magazyny i skupiali się na handlu, a władzę w zakresie innych aspektów życia na wyspie sprawowali lokalni władcy.

System ten utrzymał się do roku 1631 kiedy sułtan Mombasy zmasakrował portugalskich mieszkańców miasta. Wówczas Portugalia zdecydowała się założyć fort na pobliskiej wyspie Pemba około 1635 roku. Jednocześnie władza nad wyspą została przekazana w ręce europejskich gubernatorów. Odebranie władzy i znaczące ograniczenie dochodów z handlu skłoniło lokalne elity z Mombasy i Zanzibaru do wystąpienia o pomoc do omańskiej arystokracji.
Był to dobry czas bo w roku 1624 pierwszym imamem dynastii Yaruba w Omanie został Nasir Ibn Murshid. Jako pierwszy władca zjednoczył plemiona wokół wspólnego celu jakim było wyrzucenie Portugalczyków z Muscatu i wybrzeży Zatoki Omańskiej. Jego dzieła dokończył następca Sultan Ibn Saif w 1649 roku i od tego czasu Oman sukcesywnie parł na południe. W roku 1698 Saif Ibn Sultan zdobył Fort Jesus w Mombasie, a potem wypędził Portugalczyków z wybrzeży Afryki na północ od Mozambiku.
W roku 1837 Sa’id Ibn Sultan szósty z władców dynastii Al Busa’id formalnie zajął Zanzibar i w 1840 roku ustanowił go siedzibą sułtanatu. Widział w tym szansę zdobycia krociowych zysków na handlu niewolnikami, a Zanzibar był głównym portem przeładunkowym Afryki Wschodniej w tym procederze.

Równolegle od początku XIX w. coraz aktywniejszy stawał się ruch na rzecz zniesienia niewolnictwa. Co najmniej od 1822 roku brytyjski konsul w Muskacie wywierał nacisk na sułtana Saida, aby zakończył handel niewolnikami. Podpisywano wprawdzie stosowne traktaty ale ograniczenia były pozorne. W 1842 roku rząd brytyjski poinformował władcę Zanzibaru, że chce całkowicie zakazać handlu niewolnikami w Arabii, Omanie, Persji i Morzu Czerwonym. Dla wyegzekwowania kolejnego traktatu okręty brytyjskie rozpoczęły kontrolę lokalnych łodzi przewożących niewolników, ale nie były w stanie prowadzić podobnych działań wobec statków portugalskich, francuskich, hiszpańskich czy amerykańskich.
Handel niewolnikami trwał nadal. Po śmierci sułtana Saida w roku 1856 jego dwaj synowie Majid ibn-Said i Thuwaini ibn-Said zaczęli toczyć walkę o przejęcie władzy. Ostatecznie Zanzibar i Oman stały się oddzielnymi księstwami. Thuwaini ibn-Said został sułtanem Omanu i Muscatu, a Majid ibn-Said sułtanem Zanzibaru. Podczas 14-letniego panowania Majid skupił się na rozwoju rynku niewolnikami. Szacuje się, że w połowie XIX wieku przez port Zanzibaru przepływało rocznie 50 000 niewolników.

Nie było to jedyne źródło dochodu. Na wielką skalę kwitł handel kością słoniową i przyprawami. Kolejni sułtanowie rozwijali plantacje i tak Zanzibar stał się światową potęgę w eksporcie goździków. Dopiero w 1873 roku gdy Sir John Kirk zagroził sułtanowi Barghash ibn-Saidowi całkowitą blokadą Zanzibaru, podpisano kolejny traktat znoszący handel niewolnikami i zamykający wszystkie rynki niewolników. Faktycznie proceder nielegalnego już handlu trwał do 1907 roku.
W 1890 Zanzibar stał się protektoratem Wielkiej Brytanii choć de facto nadal pozostawał pod zwierzchnictwem sułtana Zanzibaru. Jego działania były jednak nadzorowane przez doradców mianowanych przez brytyjskie Biuro Kolonialne. Po śmierci pro-brytyjskiego sułtana Hamada ibn-Thuwaini w dniu 25 sierpnia 1896 władzę przejął Khalida ibn-Barghash, którego Brytyjczycy nie zaakceptowali. To doprowadziło do najkrótszej wojny w historii. 27 sierpnia 1896 roku okręty Marynarki Wojennej zniszczyły sułtański pałac Beit al Hukum, a 38 minut później ogłoszono zawieszenie broni.

10 grudnia 1963 Zanzibar wraz z wyspą Pemba uzyskał niepodległość pozostając sułtanatem, w którym władzę sprawował Djamshid Ibn Abd Allah. Chociaż w powszechnych wyborach większość 54% zyskała partia murzyńska to konstrukcja ordynacji wyborczej pozwoliła zachować większość Arabom, którzy przystąpili do wzmacniania swojej pozycji. Doprowadziło to do rewolucji która wybuchła 12 stycznia 1964 roku. Sułtan i jego urząd uciekli, a walki między Murzynami i Arabami według różnych źródeł pochłonęły od 4 do nawet 20 tys. ofiar. Wielu mieszkańców pochodzenia arabskiego i hinduskiego po prostu uciekło z wyspy.
Kraj przemianowano na Ludową Republikę Zanzibaru i Pemby, a 26 kwietnia 1964 roku Zanzibar utworzył wraz z Tanganiką nowe państwo – Zjednoczoną Republikę Tanzanii.

Dzisiaj Zanzibar będący de facto częścią Tanzanii posiada bardzo szeroką autonomię. Ma swojego prezydenta, rząd i flagę. Jest wreszcie wolną i szczęśliwą wyspą. Ciągle jednak biedną przynajmniej jak na nasze standardy życia. Przeciętny dochód mieszkańca Zanzibaru nie przekracza 50$ miesięcznie. Niezwykle ceniony zawód nauczyciela pozwala zarobić 150$ a urzędnika państwowego wyższego szczebla dwa razy tyle. Czy to dużo? – Miesięczna opłata za prąd w domu z telewizorem i lodówką, którą włącza się tylko okresowo, to wydatek rzędu 40$. Dlatego jadąc wieczorem przez wioski toniemy w ciemnościach. Tylko przed niektórymi domami zobaczymy telewizor, przy którym zbierają się okoliczni mieszkańcy po zapadnięciu zmroku. Dachy z falistej blachy generują ciepło, którego nie da się wytrzymać. Dlatego życie w wioskach koncentruje się przed domem przy drodze. Nie każdy dom ma także doprowadzoną wodę.
Używany 10-letni samochód, sprowadzany zwykle z Indii, kosztuje około 3000 dolarów, a za litr benzyny trzeba zapłacić 2150 szylingów czyli trochę powyżej dolara. Dlatego samochody spotykane przy domach rzadko służą właścicielom, a są przeznaczone na wynajem dla turystów.
Prowadzenie samochodu na Zanzibarze wymaga jednak urzędowego pozwolenia, które można wykupić za cenę 10$ na podstawie posiadanego prawa jazdy.
Policja na Zanzibarze jest do szpiku skorumpowana dlatego przyjęcie do służby, gwarantujące osiąganie lewych dochodów, wymaga specjalnych koneksji. Na całym Zanzibarze można spotkać jeden, a w porywach, dwa policyjne radary. Dlatego policjanci zatrzymują za prędkość ocenianą na oko. W miastach i na obszarach zabudowanych nie wolno przekraczać 40 km/godz, a poza nimi 60 km/godz. Sęk w tym, że nigdzie nie ma znaków ani tablic oznaczających obszar zabudowany. Zatrzymanie za przekroczenie prędkości zmierzonej na oko skutkuje skierowaniem sprawy do sądu albo opłatą do ręki policjanta rzędu 10$. Na szczęście nas to nie dotyczy poza obowiązkowym ruchem lewostronnym.
Pomimo wypędzenia i wymordowania Arabów Zanzibar pozostał krajem muzułmańskim. Nie stanowi to jednak szczególnego problemu dla turystów. Po stolicy i na wycieczkach krajoznawczych możemy poruszać się w swobodnym stroju. Samodzielna wyprawa do pobliskich wiosek wymaga jednak zachowania rezerwy.
Niezależnie od tego co zobaczymy Zanzibar pozostanie dla nas krajem uśmiechniętych i szczęśliwych ludzi, spragnionych bezpośredniego kontaktu, którego nie wolno unikać. Tu dzień rozpoczyna się i kończy na uśmiechu i pozdrowieniu „jambo”. Gdzieś pośrodku są fantastyczne plaże z pudrowym piaskiem, przyroda i odrobina historii po którą trzeba pojechać do stolicy wyspy i starego miasta Stone Town.

A tak w ogóle – latamy na Zanzibar, spędzamy wczasy na Zanzibarze czyli w miejscu które nie istnieje. Zanzibar to archipelag, miasto będące jego stolicą, ale nie główna wyspa, która nazywa się Unguja.