Naszej dzisiejszej wyprawy nie ma w oficjalnym programie, a zrealizujemy ją dzięki pomysłowi naszego przewodnika Łukasza. Mamy do wyboru – wykwaterować się o 12.00 i koczować do nocy na plaży, albo coś jeszcze zobaczyć. Jedziemy więc na południe w stronę Kalutary i okolice Balapitiya, skąd ruszymy na rzekę Madu Ganga. Potem odwiedzimy jeszcze jedną z prywatnych kopalni kamieni księżycowych.
Okolice Kalutary
Na początek okolice Kalutara i smutne spotkanie ze śladami największego kataklizmu jaki nawiedził Sri Lankę 26 grudnia 2004 roku. Przypomina o tym pomnik postawiony na nadbrzeżu, na płycie którego czytamy: „Prezydent Socjalistycznej Republiki Sri Lanki dnia 26 stycznie 2006 roku ku pamięci 1270 pasażerów pociągu i 249 mieszkańców, którzy stracili życie podczas tsunami 26 grudnia 2004 w Peraliya”.
Peraliya to mała osada w Hikkaduwa i to właśnie tutaj o godz. 9.30 pierwsza fala tsunami zmiotła z powierzchni ziemi regularny pociąg łączący Colombo i Galle zwany „Królową Morza”. Druga, jeszcze wyższa fala zatopiła i zmiażdżyła pasażerów, zapisując to wydarzenie jako najtragiczniejszą katastrofę w historii światowego kolejnictwa. Dziś pociąg znów kursuje normalnie, a o tamtym dniu przypomina ten pomnik, mała świątynia ufundowana przez Japończyków i kikuty kilku zburzonych domów.
Rejs po Madu Ganga
Po tym smutnym spotkaniu z ciągle żywą historią ruszamy na rzekę. Madu Ganga wraz z jeziorem, rozległymi mokradłami i wysepkami jest to być może ostatni obszar dziewiczych lasów namorzynowych na Sri Lance. Z ogólnej liczby 25 wysp (starsze źródła podają liczbę 62) tylko dwie są zamieszkałe. Największa z nich Maduwa ma niecałe 600 m długości. Lokalni mieszkańcy trudnią się głównie uprawą i pozyskiwaniem cynamonu, ale tak naprawdę zarabiają na wszystkim.
Ktoś zechce Wam pokazać jak łowi kraby, a ktoś inny zaoferuje przytulenie małej małpki za kilkadziesiąt rupii. Trochę dalej zatrzymacie się przy małym sklepiku z owocami i napojami, a tuż obok ferma krewetek. Wszystko to w otoczeniu niesamowitej roślinności i wodnego ptactwa, które aż kusi by skierować obiektyw w stronę białych czapli, kormoranów czy zimorodków.
Madu Ganga
Kilkanaście minut dalej cumujemy przy niewielkiej kładce i udajemy się do pobliskich zabudowań. Tu zobaczymy jak lokalni mieszkańcy pozyskują cynamon i poznamy proces przemiany kawałka zielonego kija w rurkę wonnego cynamonu. A właśnie ten z Cejlonu jest powszechnie uważany za najlepszy na świecie. Mniej więcej w połowie trasy docieramy do wyspy Kothduwa, gdzie znajduje się świątynia Raja Maha Koth Duwa Viharaya. I tak na koniec naszej wyprawy powraca znów motyw relikwii Zęba Buddy bo właśnie tu, u ujścia Madu Ganga, mieli wylądować księżniczka Hemamali i książę Danthakumara.
Zanim przekazali ząb ówczesnemu władcy Cejlonu królowi Sirimeghavanna ukryli go w piasku na terenie dzisiejszej wyspy. Wyspa oddzieliła się od lądu wiele wieków później i odkrył ją na nowo w XIV w. Deva Pathiraja, minister króla Parâkkamabâhu IV i to on zasadził tu święte drzewo Sri Maha Bodhi Jaya. Wyspa Kothduwa była jeszcze raz miejscem ukrycia relikwii w XVI w. gdy królestwa Sitawaka i Kotte rywalizowały o władzę, a Portugalczycy zagrażali wybrzeżom Sri Lanki.
W drodze powrotnej z wyspy Kothduwa cumujemy przy pływającym salonie masażu, gdzie z wykorzystaniem miejscowych rybek można poddać relaksowi nasze stopy. To nieco inny masaż niż w Tajlandii bo rybki te nie tyle oskubują co intensywnie masują stopy podczas jedzenia. Mam jednak małą rankę i wolę nie ryzykować, a poza tym znacznie bardziej ciekawi mnie próba zaprzyjaźnienia z małym krokodylem. Jeszcze tylko kawałek i przed nami ujście rzeki do oceanu, a wraz z nim koniec naszego rejsu.
Kopalnia kamieni
Jedziemy teraz do jednej z wielu prywatnych kopalni gdzie pozyskuje się kamień księżycowy występujący tylko tu na Sri Lance. Podobno na Cejlonie kamienie, nawet te szlachetne, mogą być wszędzie. Wystarczy tylko działka, trochę sprzętu i ludzi chętnych do pracy. Urobek z głębokości 20 m wydobywa się ręcznie, płucze i przesiewa.
Przydałby się także ktoś, kto potrafi spośród garści szarych kamieni oddzielić ten właściwy, a potem wystarczy go oszlifować i liczyć kasę. A skoro o niej mowa to warto jeszcze przeliczyć ile zostało i wybrać się na ostatnie zakupy w Hikkaduwa. I to już będzie koniec mojej krótkiej przygody ze Sri Lanką.