Z Kawaguchiko do Atami
Zostawiamy za sobą kręte, górskie drogi, tonące w chmurach jezioro Kawaguchi i przez Gotenba ruszamy do Atami. Na południowym krańcu Jeziora Ashi lub po japońsku Ashi-no ko mamy dłuższą przerwę na lunch w pobliżu hotelu Hakone. Ashi-no ko, czyli jezioro trzcinowe (ashi – trzcina, ko – jezioro), powstało w kalderze wulkanu Hakone po jego ostatnim wybuchu około 3000 lat temu. Dziś, ze szczytem Fuji w tle jest wizytówką parku narodowego Fuji-Hakone-Izu, a miejscowość Hakone jest międzynarodowym kurortem słynącym z wielu gorących źródeł. Niestety, Fuji nadal kryje się przed nami za gęstymi chmurami jak wstydliwa bogini.
Naszą uwagę przyciągają za to zaparkowane samochody, bo takich modeli japońskich marek u nas się nie spotyka. Ścięte przody i tyły pojazdów sprawiają, że bardziej przypominają pudełka na kółkach. Dotyczy to zarówno większych suwów jak i klasycznych samochodów osobowych. A wszystko za sprawą braku miejsca. W japońskich miastach nigdzie go nie ma, a parkingi i garaże muszą pomieścić jak najwięcej.
Do Atami docieramy przed zmrokiem. Brzeg zatoki oddalony zaledwie o kilkaset metrów i ołowiane chmury sprawiają że powietrze to prawie sama woda. Hotel Atami New Fujiya to jeden z tych, które obok europejskiego standardu oferują gościom także pokoje w stylu japońskim. Dzięki Chieko trafimy właśnie do takiego i będziemy spać jak Japończycy. Kolejną atrakcją jest hotelowy onsen, którego z przyczyn regulaminowych nie pokażę na zdjęciach, ale z ciekawości i dla relaksu musiałam go wypróbować. Co warto wiedzieć o zasadach w onsenie? W hotelowych pokojach czekają na nas tradycyjne japońskie szlafroczki i klapki, ale te ostatnie warto mieć swoje. W takim przebraniu i z ręcznikiem wędrujemy do onsenu, oczywiście panie i panowie nie są razem, każdy idzie do swojego. W pierwszym pomieszczeniu powinniśmy umyć całe ciało i z pewnością Was zdziwi jak długo i dokładnie robią to Japończycy. Mydełka i szampony znajdziecie na miejscu. Własne rzeczy, a nawet ręcznik zostawiamy w szafce i udajemy się do właściwej sali z basenami termalnymi. Oczywiście bez żadnych strojów kąpielowych.
>Basenów może być nawet kilka z wodą o różnej temperaturze. W niej powinniśmy spędzić co najmniej 30 minut by naturalne związki i sole mineralne podziałały. Znawcy przedmiotu twierdzą, że opłukiwanie się po wyjściu z takiej wody jest niewskazane Osoby posiadające jakieś tatuaże powinny bezwzględnie je przykryć, a zatem jakiś wodoodporny plaster o odpowiedniej powierzchni trzeba zabrać już z domu. Ci, którzy lubią tatuaże i mają je na znacznej powierzchni ciała muszą niestety z onsenu zrezygnować, bo nie zostaną wpuszczeni przez obsługę. Tatuaże kojarzą się Japończykom z mafią i pokazując je z pewnością nie zdobędziecie ich sympatii.
W Atami zaskoczyło nas kilka rzeczy. Pierwszą była gigantyczna kolejka na kolację przed wejściem do restauracji. Jak już wspomniałam wcześniej Japończycy są niezwykle punktualni i wszyscy hotelowi goście stawili się na 19.00. Na szczęście Chieko ściągnęła nas wzrokiem i wprowadziła drugim wejściem. Za to kolacja była po raz pierwszy i ostatni w formie all inclusive z napojami alkoholowymi włącznie i niezliczoną ilością lokalnych smakołyków na bazie owoców morza. Gdyby spróbować choć odrobinę każdej talerz szybko się zapełni. Dlatego w japońskich restauracjach spotkacie talerze kwadratowe z kilkunastoma wgłębieniami by sosy i inne dodatki wzajemnie się nie mieszały, ale też po to by nie nałożyć więcej niż pozwala wgłębienie. Potem był wielki pokaz sztucznych ogni na plaży trwający ponad 30 minut. Japończycy podobno bardzo je lubią i serwują przy każdej możliwej okazji, a na plaży rzeczywiście zebrały się tłumy. No i jak po tym wszystkim myśleć o spaniu, a jutro przecież pierwsze spotkanie z shinkansenem i podróż do Kioto.