Po trudach wyprawy na Sigiriyę wróciliśmy do hotelu Emerald Hill w Kandy na kolejną noc i to wielki plus w organizacji imprezy, bo unikamy czasochłonnego zakwaterowania i walki z bagażami. Obiektywnie trzeba przyznać, że dzięki doskonałej współpracy między naszym przewodnikiem i miejscowym pilotem akurat te czynności przebiegły bardzo sprawnie i tak już będzie do końca.
Od rana mamy jedną z ostatnich okazji by przyjrzeć się ulicom Kandy nieco dalej od kompleksu pałacowego. Tam, gdzie toczy się normalne życie, a turyści zaglądają rzadko. W południe ruszymy w daleką wyprawę, ale mamy jeszcze dość czasu, by odwiedzić dwa ciekawe miejsca. Żeby nie było fochów uprzedzę, że nie będzie to strona dla facetów, a przynajmniej nie dla wszystkich. Wiem jak lubicie chodzić po sklepach więc jak chcecie – ja sobie trochę poszaleję. Jedziemy na szafiry i jedwabie.
Pierwszym takim miejscem jest renomowana firma jubilerska Hemachandras (Kandy) Ltd. istniejąca od 1942 roku i oferująca najwyższą jakość swoich produktów. Pośród nich głównym asortymentem są wyroby jubilerskie z naturalnymi szmaragdami. Możemy przyjrzeć się produkcji, poznać różne odmiany szmaragdów i muszę przyznać, że znacznie poszerzyłam swoją wiedzę o tych kamieniach w porównaniu z tą, wyniesioną z Indii. Kamienie oprawiane są w misternie zdobione wyroby z 9, 14 i 18 karatowego złota, 18 karatowe białe złoto (stop z niklem zwykle platerowany rodem) oraz srebro próby 925. No i najważniejsze – możemy to kupić w przyzakładowym sklepie w cenie od kilkuset do kilkudziesięciu tysięcy dolarów. Jest szansa nieco stargować z oficjalnej ceny, a zapłacić można kartą kredytową z wystarczającym limitem.
Naprawdę warto to rozważyć, zwłaszcza w obliczu zbliżającej się okazji do podobnego zakupu. No i żeby jeszcze nasi znajomi potrafili potem docenić autentyczność. Można oczywiście nosić ze sobą certyfikat, który będzie honorowany na całym świecie. Hemachandras wystawia na swoje produkty certyfikat Gem z upoważnienia Instytutu GIA (Gemological Institute of America), którego początki sięgają 1930 roku. Problem polega na tym, że większość jubilerów to w pewnym sensie eksperci w dziedzinie diamentów, natomiast w kwestii oceny kolorowych kamieni szlachetnych ich wiedza i możliwości badawcze są ograniczone. Próbują je zwykle ocenić po wyglądzie, co tak naprawdę, jest niemożliwe. Wykonanie odpowiednich testów wymaga specjalistycznego sprzętu, którym po prostu nie dysponują. W takiej sytuacji odpowiedni certyfikat wydawany dla konkretnego kamienia rozwiązuje problem dochodzenia autentyczności. Ze względu na to, że Sri Lanka słynie z wydobycia i przetwórstwa kamieni szlachetnych można spotkać wiele miejsc oferujących je do sprzedaży, ale nie każdy będzie w stanie zaoferować wydanie certyfikatu. Niektóre z wytwórni mają na przykład uprawnienia do wydawania tylko certyfikatów krajowych, a inne wcale. Warto o tym pamiętać decydując się na zakup by piękny szafir nie okazał się potem pięknie oszlifowanym szkiełkiem.
Tuż obok znajduje się inne ciekawe miejsce czyli wytwórnia tkanin i gotowych wyrobów, gdzie dominują produkty z naturalnego jedwabiu. Panowie mogą zainteresować się zakupem koszul i markowych T-shirtów z lankijskimi motywami, a żadna z nas nie odmówi sobie w tym czasie przymiarki tradycyjnego saree. W obliczu zbliżającego się wesela będę chyba żałować, że nie skusiłam się na zakup równie oryginalny jak postawienie u nas tuk-tuka na taksówkę.
Gama asortymentu jest niezwykle bogata kolorystycznie, można wybrać coś na co dzień, ale także na wieczorną kolację i na ślub. Oczywiście ceny są dostosowane do okazji i te z najwyższej półki kosztują nawet kilkanaście tysięcy rupii. Sama przymiarka jednak nic nie kosztuje, a jest ciekawym doświadczeniem. Jak się sama przekonałam, trzeba jeszcze nauczyć się jak je zakładać, a wcale nie jest to łatwym zadaniem. OK – panowie mogą wrócić, a nawet powinni bo ruszamy za chwilę w daleką podróż, która i Wam się spodoba.