Kilkanaście dni włóczęgi minęło jak mgnienie – trochę szkoda ale też coraz bardziej myślimy o odpoczynku. Ostatniego dnia znów jesteśmy w Antayi, ale tym razem już nie na „wygnaniu” dwadzieścia kilometrów za miastem. Trafiamy do hotelu Benna. Na ten ostatni dzień mógłby być zdecydowanie lepszy. Nawet na swojej stronie internetowej hotel nie chce zdradzić swojego standardu więc może nie starał się nawet o jedną gwiazdkę. Na podstawie własnych porównań, na pocieszenie dam mu dwie.

Do najbliższej publicznej plaży kilkanaście minut spaceru osiedlowymi uliczkami, a potem przejście przez dwupasmową  Akdeniz Blv. Ulice na osiedlu są numerowane – równoległe do bulwaru i brzegu morza są parzyste i numery maleją w kierunku plaży. Prostopadłe są nieparzyste. Nasza ma numer 308, a więc do plaży dojdziemy tą oznaczoną numerem 307. Plaża jest szeroka, piaszczysta ale ma bardzo nierówne dno. Od stromy morza znajdujemy przystanek autobusowy i stąd pojedziemy do starego centrum by spotkać się z historią Antalyi. Jako punkt orientacyjny zapamiętamy wieżowiec hotelu Harrington stojący po przeciwnej stronie ulicy. Przyda się w powrotnej drodze by odpowiednio wcześnie dać sygnał kierowcy do zatrzymania. Przejazd autobusem kosztuje 8 TL od osoby i jak zwykle w takich sytuacjach lepiej mieć odliczona kwotę. Naszym punktem docelowym będzie historyczna część miasta zwana Kaleici.

Historia Antalyi zaczyna się około 150 roku p.n.e. gdy król Pergamonu Attalos II założył tu ośrodek, który w zamyśle władcy miał być głównym portem Pergamonu na wybrzeżu Morza Śródziemnego. Otoczył je potężnymi murami, które później rozbudowali Rzymianie. Attaleia została bowiem przekazana w roku 133 p.n.e. ludowi rzymskiemu testamentem ostatniego władcy Pergamonu Attalosa III. W ten sposób miasto i twierdza stały się główną bazą rzymskiej floty w czasie walk z piratami. Do ostatecznej rozprawy z piratami doszło w II połowie I wieku p.n.e. Najpierw w roku 78, a później w roku 67 gdy specjalną wyprawę przeciw nim poprowadził Gnejusz Pompejusz. Zakończyła się ona wielką bitwą morską na wysokości dzisiejszej Alanyi i zginęło w niej ponad 10 tys. piratów. Od tej pory wszystkie ośrodki na wybrzeżu zaczęły się prężnie rozwijać, ale tym najważniejszym pozostała Antalya nazywana przez Bizantyjczyków Adalią.
W 1207 roku miasto zajęli Seldżucy stając się odtąd „panami obu mórz” jako że wcześniej opanowali wybrzeża Morza Czarnego. Niemal przez 200 lat miasto często przechodziło z rąk do rąk, aż w roku 1387 dostało się w ręce Turków osmańskich. Wówczas chyba po raz pierwszy nazwano je Antalyą. Na początku XV w. na krótko zdobył je Tamerlan, ale już od 1415 roku pozostała osmańska. Podobno jeszcze w latach 60-tych XX wieku miasto liczyło niewiele ponad 50 tys. mieszkańców. Sytuacja zmieniła się gwałtownie dwadzieścia lat później w wyniku ofensywy masowej turystyki. Dziś liczy ponad milion mieszkańców, a w sezonie jest dwukrotnie więcej.

Miejskim autobusem po około 20 minutach dojeżdżamy do starego centrum w pobliżu symbolu miasta i doskonałego punktu orientacyjnego jakim jest Żłobiony Minaret czyli Yivli Minare z 1230 r. wybudowany prawdopodobnie na cześć ojca Alaedina Keykobada I. Kierujemy się w stronę charakterystycznej Wieży Zegarowej i w jej pobliżu znajdujemy centrum informacji turystycznej gdzie zdobywamy plan miasta. Stąd pójdziemy starymi ale pięknie utrzymanymi uliczkami w kierunku wybrzeża. Mnóstwo tu kafejek i sklepików oferujących wreszcie to, co turysta może zabrać jako pamiątkę w Turcji. Po drodze mijamy Tekeli Mehmet Paşa Cami z XVI wieku.

Po drodze mijamy Tekeli Mehmet Paşa Cami z XVI wieku. Na dłuższą chwilę zatrzymujemy się przy Bramie Hadriana (Hadrianus Kapısı) nazywanej przez Turków Üçkapılar czyli Potrójną Bramą. Wzniesiono ją na pamiątkę pobytu w tym mieście cesarza Hadriana w roku 130 i pierwotnie została włączona w ciąg murów miejskich. Brama została odkopana w trakcie prac wykopaliskowych i patrząc na jej wielkość trudno uwierzyć jak grubą warstwą ziemi została przykryta starożytna Attaleia.

Nasz spacer kończymy w Karaalioğlu Park nad samym klifem pionowo opadającym do morza. Tu znajdujemy Hıdırlık Kulesi czyli cylindryczną basztę pochodzącą z II wieku. Z parku rozpościera się wspaniały widok na zatokę.

Z planem w ręce wytyczamy nieco inną drogę powrotną między starymi osmańskimi zabudowaniami. Trochę czasu poświęcamy na drobne zakupy i na koniec docieramy do punktu początkowego przy pomniku Ataturka. Tu czeka nas drobna niespodzianka, bo ulica w tym miejscu ma jeden kierunek ruchu i aby powrócić do hotelu musimy znaleźć miejsce, gdzie autobusy będą kursować także w przeciwną stronę. Ale to już tylko techniczny drobiazg.

Po powrocie będzie już tylko plaża, a od jutra tydzień totalnego lenistwa w Side. Co prawda nie wierzę do końca że tak spokojnie usiedzimy na miejscu bo Side to też kawał historii i na pewno zechcę je zobaczyć.

<- Poprzedni
 
Następny ->