Nara – Świątynia Tōdai-ji
Po nocy spędzonej w hotelu Fujita wyjeżdżamy na spotkanie z wizytówką Nara jaką jest świątynia Tōdai-ji. Początek świątyni datuje się na rok 728 za panowania cesarza Shomu, który zdecydował o rozpoczęciu budowy Kinshōsen-ji jako miejsca, gdzie znajdzie spokój duch Motoi – syna cesarza. Tak świątynia pierwotnie się nazywała, a jej budowę zakończono w roku 752, chociaż większość z budynków całego kompleksu dopiero w roku 798. Inwestycja ta niemal nie doprowadziła Japonii na skraj bankructwa.
Księgi Tōdai-ji zawierają informacje, że przy budowie pracowało ponad 2 mln robotników w tym 50 tys. cieśli i 370 tys. metaloplastyków. Na wielki posąg zużyto niemal wszystkie krajowe zasoby brązu, a srebro i złoto do jego zdobienia musiały być importowane. Dla kraju był to okres trudny. Dotykały go katastrofy, epidemie i lata nieurodzaju, a sytuacja polityczna była bardzo niestabilna. W tej sytuacji w roku 741 cesarz Shomu wydał edykt nakazujący budowę wielkich świątyń w każdym regionie kraju, a Kinshōsen-ji czyli dzisiejsza Tōdai-ji stała się główną świątynią buddyjską.
Uroczystość przekazania świątyni w roku 752 musiała być niezwykle imponująca. Wzięła w niej udział cesarska rodzina, najważniejsi dostojnicy i przedstawiciele najbogatszych rodów, goście zagraniczni oraz 10 tys. mnichów i 4 tys. tancerzy. Głównym punktem uroczystości było otwarcie oczu Buddy, które w obecności wszystkich domalował indyjski kapłan Bodhisena. Na koniec prac, po symbolicznym pociągnięciu za sznury przez cesarza Shomu, boska moc cesarza sprawiła, że wszystkim ukazały się otwarte oczy posągu. Jak każdą z japońskich budowli także Tōdai-ji dotykały trzęsienia ziemi i pożary, a kolejne rekonstrukcje pociągały potężne koszty. Środków na ich pokrycie szukano w całym kraju, a czasami był to wręcz obowiązkowy podatek z woli cesarza.
Główne wejście do zespołu świątynnego prowadzi przez Nandai-mon (wielką bramę południową) nazywaną także tenjikuyo pochodzącą z XII w. Brama ma 26 m wysokości, 29 m szerokości, wspiera się na 18 kolumnach i jest największą tego typu budowlą w Japonii. Kolejną bramą jest brama wewnętrzna Chū-mon.Pomiędzy Nandai-mon a Chū-mon (bramą wewnętrzną) znajdowały się kiedyś dwie 7-kondygnacyjne pagody o wysokości 100 m, które zniszczyło trzęsienie ziemi. Dziś na tym odcinku możemy nacieszyć oczy malowniczym stawem. Po przekroczeniu Chū-mon wchodzi się na wielką otwartą przestrzeń z aleją prowadzącą do Hon-dō (głównego pawilonu), zwanego także Daibutsu-den – Pawilonem Wielkiego Buddy. Przed samym pawilonem stoi ośmioboczna latarnia Hakkaku Toro, która pochodzi z okresu powstania Todai-ji i jest niezwykłym arcydziełem sztuki zdobniczej.
W 855 roku wielkie trzęsienie ziemi utrąciło głowę posągu, a w 1180 roku ponad połowa zabudowań w tym Wielki Pawilon zostały zniszczone przez pożar. Prace renowacyjne zapoczątkowane przez mnicha Chōgen zakończono dopiero w roku 1195. Właśnie wtedy pojawił sie tu shogun Minamoto Yoritomo i zapragnął mieć taki posąg w swojej świątyni w Kamakura. Główny budynek Hon-dō, albo Daibutsu-den, po wielkich zniszczeniach w roku 1567, jakie powstały podczas walk między klanami Miyoshi i Matsunaga, został z pomocą shogunatu Tokugawa zrekonstruowany w roku 1692 i poświęcony w roku 1709. Zmniejszono go wówczas o jedną trzecią, ale i tak aż do roku 1998 pozostawał największą drewnianą budowlą na świecie.
Kolejnym światowym rekordem jest sam posąg Buddy Rushany, który pozostaje największym na świecie posągiem z brązu. Jego wysokość sięga 15 m, sama głowa ma ponad 5 m, a wraz z postumentem waży 380 ton. Pierwotnie był o 1 m wyższy, a na jego zdobienia przeznaczono 58,5 kg złota 30 kg srebra. Wielokrotnie niszczony nie dotrwał w oryginale do naszych czasów. Najstarszy jest tułów pochodzący z okresu pierwszej rekonstrukcji w XII w. Ręce posągu pochodzą z okresu Monoyama (1568-1615), a głowa została wykonana w okresie Edo. W Hon-dō obok Buddy Rushany siedzi kokūzō bosatsu – jeden z ośmiu najważniejszych buddyjskich bodhisattwów. Zobaczycie też posąg Bishamonten’a – jednego z czterech strażników stron świata. Pierwotnie były tu oczywiście cztery posągi, ale uległy zniszczeniu. Do naszych czasów zachował się Komokuten – strażnik zachodu i właśnie Bishamonten – strażnik północy.
Hon-dō ma też swoją ciekawostkę. Jest nią jest otwór wykonany w dolnej części jednej z kolumn. Podobno odpowiada on rozmiarom jednego nozdrza posągu, a każdy kto się przez niego przeciśnie zdobędzie oświecenie w kolejnym życiu. Dzieciom i bardzo szczupłym Japończykom to się udaje. Po prawej stronie przed wejściem do Daibutsu-den zwróćcie uwagę na tajemniczą postać siedzącą na drewnianej ławie, ubraną w czerwony czepek i pelerynę. To w buddyjskich wierzeniach święty posąg binzurusonja – jednego z wyznawców i naśladowców Buddy, a jego dotknięcie ma przynosić szczęście więc robią to wszyscy.
Opuszczając świątynię przez Chū-mon warto chwilę poświęcić wszędobylskim jelonkom, które natarczywie dopominają się o Shika Senbei czyli specjalne krakersy dla zwierzaków, które można kupić za 150 jenów. Na widok krakersa zbiegają się ze wszystkich stron, ale potrafią też wsunąć pysk do torebki i na przykład zjeść paszport. Trzeba jednak uważać bo krakers w dłoni to całe stado za plecami.