Kraj i ludzie
W Wietnamie z racji położenia występują co najmniej dwie strefy klimatyczne i dlatego jednym z turystycznych bogactw kraju jest niesamowita przyroda. Od zabójczej dżungli, przez labirynt dzikich kanałów Mekongu, kilka tysięcy kilometrów wybrzeża aż po bajkową zatokę Ha Long. Piękno wietnamskiej przyrody znajdziecie także w podziemnych jaskiniach z fantastycznymi formacjami skalnymi. To co zaskoczyło mnie najbardziej to fakt, że pomimo tylu wojen i niewyobrażalnych zniszczeń Wietnam zachował naprawdę bogatą kolekcję historycznych pamiątek. Z całą pewnością można zaliczyć do nich Cesarskie Miasto w Hue, grobowce dynastii Nguyen, kompleks świątyń ludu Cham w My Son czy zabytkową starówkę w Hoi An.

Na obszarze niewiele większym od Polski zamieszkuje ponad 90 mln ludności, w tym aż 54 różne grupy etniczne mające swój własny język i pismo. Chociaż to ten sam region świata i podobne wpływy kulturowe Wietnamu nie można porównać z Tajlandią czy Japonią. To zupełnie inny klimat i inna mentalność jego mieszkańców. Być może dlatego, że Wietnam to kraj ludzi młodych gdzie średnia wieku wynosi niewiele ponad 33 lata. Zdecydowaną większość, bo prawie 86%, stanowią Wietowie. Liczą się także Taiowie (około 1,6 mln), ludność khmerska i Chińczycy. Pozostałe grupy, czasami liczące niewiele ponad 500 osób, z reguły zamieszkują północne, górzyste części kraju i z nimi raczej się nie spotkamy. Kraj w którym 75% stanowią obszary górzyste jest pierwszym w świecie producentem ryżu i drugim producentem kawy. W Wietnamie jest 6 oficjalnie uznanych przez państwo grup wyznaniowych. Dwie najliczniejsze to  buddyści (Sangha i Hòa Hảo) łącznie prawie 52% i katolicy około 10%. Oprócz tego wyznawcy kaodaizmu (1,5%), protestanci (1,2%) i wyznawcy islamu (0,1%).

Pod wpływem wschodnich systemów filozoficzno-religijnych Wietnamczycy wykształcili swoisty system wierzeń i wartości, który wyraża się w kulcie przodków, dążeniu do harmonii i tworzeniu dobrych relacji. To między innymi dlatego są ludźmi bardzo serdecznymi, przyjaźnie nastawionymi do turystów i zawsze uśmiechniętymi w bezpośrednich kontaktach. Konfucjanizm zakorzenił u nich potrzebę szacunku do ludzi wykształconych i starszych. Dlatego tak bardzo różnią się od nas w obszarze stosunków między uczniem, rodzicem i nauczycielem. Z kultem przodków wiąże się też animistyczna wiara w życie pozagrobowe i duchy i to niezależnie od wyznawanej religii. Dlatego w każdym domu znajduje się mniejszy lub większy ołtarzyk służący do oddawania czci przodkom. Jadąc przez wioski i pola ryżowe będziecie zaskoczeni stojącymi na nich kolorowymi budowlami przypominającymi nagrobki. To naprawdę są nagrobki pochodzące z czasów gdy w Wietnamie nie było jeszcze publicznych cmentarzy. Chowano wówczas zmarłych jak najbliżej domu by łatwo było odwiedzać te miejsca ale także dlatego by duchy przodków strzegły domu i plonów. Ta kultura jeszcze dziś do końca nie zaginęła.

Wietnamczycy używają powszechnie dwóch kalendarzy – gregoriańskiego i księżycowego. Ten drugi wiąże się z uroczystościami religijnym i ważnymi wydarzeniami takimi jak ślub, budowa domu czy założenie firmy. W odróżnieniu od Indii, coraz trudniej na zabieganej ulicy zobaczyć tradycyjny strój narodowy Áo dài. Jest to długa przylegająca do ciała tunika nakładana na szerokie luźne spodnie. Dziś jest noszona już wyłącznie przez kobiety i co najwyżej najstarszych Wietnamczyków. Nieodpowiednia na skuter jest jednak wymagana od pracownic banków, stewardess, czy obsługi lepszych hoteli. Innym elementem stroju, nadal obecnie powszechnym w Wietnamie, jest tradycyjny kapelusz nón lá. Wietnam to kraj kontrastów gdzie współczesność na miarę XXI wieku splata się z wielowiekową kulturą i gdzie nawet najbiedniejszy człowiek ma nowego smartfona. To warto zobaczyć.

Ruch drogowy
Opowiadając o Wietnamie nie można pominąć ruchu drogowego bo to coś w rodzaju krwiobiegu tego kraju. Jeśli chcemy coś nazwać „prawdziwym Sajgonem” to właśnie mamy przed oczami ruch na ulicach tego miasta. Jak dotąd było moim pierwszym na świecie gdzie po kilku minutach zastanowienia nie odważyłam się wejść na oznakowane przejście. To co zobaczyłam przekonało mnie do prawdziwości statystyk wg których na drogach Wietnamu ginie w skali roku 14 tys. ludzi. Wyobraźcie sobie jednokierunkową ulicę o szerokości co najmniej 15 m, na której jeden obok drugiego i jeden za drugim sunie nieprzerwany potok skuterów i motocykli.  Boczne odległości między nimi są tak małe, że zajeżdżającego drogę zwyczajowo odpycha się delikatnie stopą lub łokciem. Gdy przed skrzyżowaniem zapala się czerwone światło potok skuterów zjeżdża na chodnik i objeżdża nim skrzyżowanie bez zatrzymania. Jest to zjawisko powszechne bo jedynymi którzy chodzą pieszo są turyści. A skoro tak to miejscami cała szerokość i długość chodnika służy za parking dla skuterów. Jedyne wyjście to skorzystać z jezdni, na której dzieje się to co opisałam.

W Wietnamie jest zarejestrowanych ponad 45 mln skuterów. Rowerem jeździ wyjątkowa biedota i turyści korzystający z wypożyczalni tego sprzętu. Z kolei samochód posiada garstka najbogatszych. Najtańszy, oczywiście importowany, to koszt co najmniej 15-17 tys. dolarów i podatek od 50 do 150%. Przy zarobkach przeciętnego Wietnamczyka na poziomie 100$ miesięcznie samochód jest dobrem nieosiągalnym. O ile jazda po ulicach jest trudna to zdobycie uprawnień jeszcze trudniejsze. Kurs na prawo jazdy trwa 6 miesięcy i zakończony jest egzaminem, który trzeba zdać wyłącznie w języku wietnamskim. To z kolei nieosiągalne dla nas. Na drogach można spotkać samochody o trzech kolorach tablic. Czerwone są przeznaczone dla funkcjonariuszy służb zmilitaryzowanych. Ci mogą jeździć jak chcą i parkować gdzie chcą. Niebieskimi posługują się przedstawiciele rządu, a bogaty ale szary Wietnamczyk posługuje się białą. Nie lepiej jest na drogach pozamiejskich gdzie skutery w ruchu lokalnym są prawdziwą zmorą. Tylko na drogach wyższej kategorii wyznaczono dla nich odrębne pasy.

Przydatne informacje w pigułce

Przepisy wizowe
Wietnamskie przepisy wizowe są dość skomplikowane i z doświadczenia wiem, że sporo ludzi ma z tym kłopoty. O ile nie załatwimy sobie wizy przed wyjazdem można ją zdobyć po przylocie na lotnisko w Saigonie. Każda osoba przybywająca do Wietnamu musi mieć w tym celu dwie fotografie paszportowe, które trzeba będzie dołączyć do wniosku wizowego. W naszym przypadku okazało się, że będzie potrzebne tylko jedno, ale nie warto ryzykować. Problem o którym wspomniałam dotyczy właśnie wypełnienia tego wniosku, bo władze Wietnamu wymagają od nas znacznie więcej informacji niż zwykle. Wniosek wizowy jest dokumentem dwustronnym i dlatego przygotowałam poniżej cztery pliki do pobrania. Będzie to czysty wniosek wizowy w formacie pdf do wydrukowania i wypełnienia przed wyjazdem, oraz wzór gotowego wniosku również w formacie pdf. Kto ma ochotę skorzystać – zapraszam. Oczywiście do wniosku należy dopłacić 25 dolarów od osoby. wniosek wizowy strona A – czysty, wniosek wizowy strona B – czysty, wniosek wizowy strona A – wzór, wniosek wizowy strona B – wzór

Trochę o zakupach
O Wietnamie trochę słyszałam od znajomego, który co najmniej kilkakrotnie wyjeżdżał tam w czasach gdy przedsiębiorczy Polacy po uwolnieniu rynku rozpoczynali masową turystykę zakupową. W jednym zdaniu zapamiętałam, że to bardzo tani kraj sympatycznych ludzi o bardzo ciekawej i zróżnicowanej kulturze. Dziś prawdziwe pozostały tylko dwa ostatnie twierdzenia bo Wietnam tani już nie jest. Trzeba się przygotować na to, że ceny będą w większości zbliżone do naszych. Wietnamską walutą jest đồng, którego aktualny kurs znajdziecie na stronie głównej kraju. W czasie mojego pobytu przyjmowałam w zaokrągleniu, że 10.000 đ to 1,5 PLN. Jeżeli na trasie zechcecie coś zjeść to warto zainteresować się tradycyjną zupką Pho – to w ręcz punkt obowiązkowy pod warunkiem, że lubicie kolendrę. Ja jej niestety nie toleruję. Pho to dość lekki rosół z makaronem ryżowym i mięsem oraz dużą ilością zieleniny. Dla pewności warto wybierać Pho Bo – z wołowiną lub Pho Ga – z kurczakiem. Wiele innych wariacji może zaskoczyć. W zależności od miejsca można je dostać już za 30 000 – 35 000 dongów (ok. 5 zł). Za smażone noodle z kurczakiem lub smażony ryż z dodatkami zapłacimy 50 000 – 70 000 dongów (9-11 zł). Nieco bardziej urozmaicone dania kosztują już w granicach 100 000 – 150 000 dongów (17-25 zł). Mała woda kosztuje około 5 000 dongów (0,8 zł), a w lokalach zazwyczaj 2 razy tyle. Butelka 1,5 litra w sklepie to 10 000 – 15 000 dongów (1,7 – 2,2 zł) w zależności od producenta. Za tyle samo można też dostać 0,5 litrową butelkę Ice Tea lub puszkę Coli. Tania jest lokalna wódka zwana czasami „happy water”. W restauracji na północy Wietnamu w okolicy Dong Van butelkę można dostać za 30 000 dongów (ok. 5 zł). Droższa jest bardzo dobra wersja zmieszana z lokalnym miodem, która kosztuje już ok. 100 000 dongów (ok. 17 zł). Wódka w sklepie kosztuje 80.000 đ czyli 11,83 zł. W sklepie i wielu miejscach na ulicy małą butelkę piwa można kupić za 10 000 dongów (1,7 zł). W większości lokali butelka lokalnego Lagera nie powinna kosztować więcej niż 15 000 – 20 000 dongów czyli 3,5 zł. Raj w Wietnamie znajdą palacze. Paczka lokalnych fajek to wydatek od 15 000 dongów (ok. 2,5 zł) do 22.000 đ (3,25 zł). Z Wietnamu poza tradycyjnymi kapeluszami czy lampionami warto przywieźć coś z egzotycznej garderoby. Bluzkę lub sukienkę w ustalonym kroju i z wybranej tkaniny profesjonalnie i z pietyzmem uszyją Wam w jedna noc. Można też zamówić kopię czegoś, co już macie, ale z oryginalnej wietnamskiej tkaniny. Gdy odbierałam kopię swojego kombinezonu zaskoczył mnie fakt, że wszystkie wykończenia, a nawet zamki błyskawiczne były dokładnie takie same.

Szczepienia, elektryczność i inne
Pomimo wielu zagrożeń chorobami popularnymi w Azji i tropikalnym klimacie nie są potrzebne przesadne szczepienia. Wystarczy standard z żółtaczką A, B wścieklizną i durem brzusznym. Reszty dopełni zdrowy rozsądek. Zamiast drogich i nieobojętnych dla organizmu środków przeciwmalarycznych wystarczy dobry repelent. Co ciekawe żaden komar nie ugryzł mnie w dżungli, a trafił się taki w hotelu. Na ulicach, chociaż to niezwykle trudne, warto unikać tłoku lub wzajemnie się ubezpieczać. To profilaktyka przed kieszonkowcami. Poza tym nawet po zapadnięciu zmroku możemy się czuć bezpieczni. A więc miłego pobytu. W Wietnamie mamy standardowe napięcie 220V więc wszystko działa bez problemu. Gniazdka elektryczne są uniwersalne i pasują do naszych wtyczek z dwoma bolcami. Radzę jednak wziąć listwę prądową z wtyczką o dwóch cienkich bolcach (bez uziemiającego). To co będzie Wam utrudniać życie to uliczni naganiacze, ale nie tak nachalni jak w Egipcie. Na wieczornym spacerze, zależnie od długości, możecie zebrać nawet kilkadziesiąt zaproszeń do lokalnych restauracji. Pomimo całej serdeczności Wietnamczycy znają już siłę turystyki i traktują nas jak bankomat, z którego jak najwięcej trzeba wyciągnąć.

 
Następny ->